Ostatnio o Dorocie Szelągowskiej było głośno przede wszystkim za sprawą jej trzeciego rozwodu. Prezenterka była związana z reżyserem Michałem Wawro. Para w 2018 roku została rodzicami córki Wandy. Przy okazji końca swojego małżeństwa Szelągowska pokusiła się o refleksję na temat relacji międzyludzkich.
ZOBACZ: Dorota Szelągowska przyznaje gorzko: "Celebrowałam bardziej mój ostatni ROZWÓD niż ostatni ślub"
Teraz tematów do osobistych przemyśleń dostarczyło Dorocie Szelągowskiej inne wydarzenie: 26 września dziennikarka obchodzi 41. urodziny. Z tej okazji opublikowała na Instagramie autorefleksyjny wpis, w którym z perspektywy czasu opisała problemy z akceptacją swojego wyglądu:
Z okazji swoich 41. urodzin umieszczam tu zdjęcia siebie około 30-letniej. I chcę żebyście wiedzieli, że ta dupejra ze zdjęć uważała się za jeden z najmniej atrakcyjnych okazów stąpających po ziemi. Po pierwsze, obrzydzeniem napawały mnie rozstępy, które niczym łuski nosiłam pod ubraniem, martwiąc się, że jakiś mocniejszy podmuch wiatru ukaże straszną prawdę i zostanę uznana za człowieka jaszczura. W swoich oczach byłam też gruba. Ohydne tłuste ramiona, brzuch, uda. Cycki za nisko, tyłek płaski, usta za wąskie. Jezusie, jak ja siebie nie lubiłam.
Po latach jednak jej relacja z ciałem się zmieniła:
Z jednej strony - och, jakże chciałabym znowu tak wyglądać! Z drugiej - ile ja zmarnowałam czasu w życiu… Mając 10 lat i jakieś 15 kg więcej, te same rozstępy i usta, a resztę jeszcze niżej, łącznie z zarysem szczęki który zanika, pałam do siebie gorącym uczuciem. Co się zmieniło poza tym, co ewidentnie na gorsze? Otóż dotarło do mnie, że jedyną rzeczą, na którą mam realny i największy wpływ, to ja sama. Czyli że to mój wybór, czy siebie lubię, czy nie. I że lubić siebie jest po prostu lepiej.
Szelągowska dzieli się też z fanami ćwiczeniem, które może nieco zmienić perspektywę i pomóc myśleć o sobie z większą wyrozumiałością:
Zanim posądzicie mnie o kołczingowy paulokoelizm, spróbujcie spojrzeć na siebie jak na kogoś, kogo kochacie bezwarunkowo. Własne dzieci, najlepszą przyjaciółkę, rodziców. Naprawdę przeszkadza Wam, jak są nieidealni? Mają bliznę na twarzy, popełnią jakiś błąd lub niemożebnie przytyją? Kochacie ich wtedy mniej? No właśnie. To tyle i aż tyle. I żeby nie było, automiłość nie wyklucza pracy nad sobą, choć ja nadal stoję w rozkroku nad dylematem - czy bardziej lubię być szczupła i atrakcyjna, czy bardziej lubię jeść. I nadal nie wiem, a tę niewiedzę zagryzam (tak właśnie) ambrozją.
Do wpisu Szelągowska dodała kilka fotografii sprzed lat.
Doceniacie jej szczerość?
Posłuchaj najnowszego odcinka Pudelek Podcast!