Dorota Wellman od lat cieszy się ogromną sympatią widzów, którą zyskała dzięki pogodnemu usposobieniu, szczerości i bezkompromisowości.
Wellman nie boi się poruszać "niewygodnych" tematów. Często mówi o samoakceptacji i nie ukrywa, że sama na co dzień spotyka się z hejtem. W jednym z wywiadów wyznała, że słyszy pod swoim adresem takie określenia jak "świnia", "baleron" czy "wieloryb".
Dziennikarka ujawniła, że jej problemy z wagą wynikają z zaburzeń gospodarki hormonalnej. Marzy o tym, aby w Polsce zapanowała moda na "ciałopozytywność", a ludzie przestali oceniać innych po wyglądzie. Niestety, jak ze smutkiem zauważa w swoim najnowszym felietonie na łamach Wysokich Obcasów, Polacy są pod tym względem w tyle za innymi europejskimi krajami.
Wellman od lat jeździ na wakacje do Grecji i postanowiła porównać swoje spostrzeżenia. Wnioski wypadają na niekorzyść dla polskich kurortów.
Na plaży człowiek człowiekowi wilkiem, bo patrzy na innych wilkiem. I komentuje głośno, co widzi: "Ta to ma dupsko, ona nie ma cycków, patrz, wieloryb, co to za szkieletor". Panowie bardziej patrzą, taksując wzrokiem od stóp do głów. Czasami rechoczą obleśnie i robią niestosowne uwagi. Koneserzy kobiecej urody! Panie komentują bezlitośnie, szczególnie inne kobiety - podkreśla Wellman.
Z kolei w Grecji atmosfera jest ponoć znacznie milsza.
Od 9 na plażę ruszają wszyscy: starzy i młodzi, piękni i mniej piękni. I nikt się nie przejmuje, jak wygląda. Rozbierają się bez skrępowania i nie chowają za parawanami. Dookoła ciała prawdziwe, niedoskonałe i dlatego wspaniałe. Plaża jest bardzo demokratyczna. Dla wszystkich - ocenia dziennikarka.
Potwierdzacie spostrzeżenia Doroty?