Dorota Wellman bez wątpienia może pochwalić się tytułem jednej z bardziej rozpoznawalnych i lubianych dziennikarek w Polsce. Od lat będąca pod skrzydłami TVN warszawianka znana jest również z tego, że często zabiera głos w ważnych sprawach.
61-latka ma też długi staż jako prowadząca śniadaniówki, gdzie wraz z Marcinem Prokopem zdaniem wielu widzów tworzy naprawdę zgrany duet. Mimo sporej rozpoznawalności, Wellman raczej stroni od mediów społecznościowych i wywiadów, w których miałaby upubliczniać wszystkie szczegóły ze swojego życia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niedawno jednak dziennikarka postanowiła zrobić wyjątek i w rozmowie z Basią Starecką opowiedziała nieco o swoim dzieciństwie, które nie było usłane różami. Jak się okazuje, rodzina Wellman nie mogła pochwalić się wybitnymi warunkami mieszkalnymi. Cała familia zamieszkiwała jedno pomieszczenie.
W moim rodzinnym domu stół był niezwykle istotny. Mieszkaliśmy wszyscy w jednym pokoju, więc mogą Państwo wiedzieć, jakie to były warunki. A życie towarzyskie to było takie, że przez nasz dom przewalali się ludzie o rana do wieczora - wyznała.
Tym, co Dorota uznała jednak za istotne był fakt, że jej rodzinny dom zawsze tętnił życiem, a dużą rolę odgrywała wspólnota. Z tego względu w kuchni zawsze musiała znajdować się zupa, bo jak mawiały jej mama i babcia: "zupą łatwiej jest się podzielić".
Moja mama zawsze mówiła i moja babcia to powtarzała, że w domu musi być zupa, bo zupę łatwiej podzielić. Więc zawsze była zupa i wszystko było bardzo cenne, bo było tego mało. To dlatego umiem docenić różne rzeczy, w moim rodzinnym domu wszystko się szanowało, a talerz zupy był dla każdego - przyznała.
Zobacz: Dorota Wellman uderza w politykę rządu: "Skoro ma być rejestr ciąż, to proponuję REJESTR WYTRYSKÓW"
Przypomnijmy, że Wellman już kiedyś zdarzyło się opowiedzieć o młodości, choć wtedy skupiała się raczej na swojej buntowniczej nastoletniej erze, kiedy to biegała po ulicach Warszawy i brała czynny demonstracjach przeciwko władzy.
Nieraz dostałam pałką po plecach i musiałam ukrywać przed mamą, że mam siniaki, bo wiedziałam, że będzie się o mnie bała - mówiła dla "Super Expressu", wspominając też, że po jednym ze spotkań ze słynną pałką milicyjną pozostała jej pamiątkowa blizna na nodze.