Dorota Wellman jest jedną z bardziej rozpoznawalnych i jednocześnie budzących największą sympatię polskich prezenterek. Jakiś czas temu wizerunek dziennikarki próbowała zburzyć Telewizja Polska, publikując w "Wiadomościach" reportaż o rzekomych szkoleniach z obsługi smartfonów, za które 60-latka miała zgarnąć bardzo wysokie honorarium. Prowadząca "Dzień dobry TVN" błyskawicznie zdementowała "rewelacje" TVP, domagając się od stacji przeprosin.
Wellman w odróżnieniu od większości koleżanek z branży nie prowadzi mediów społecznościowych i otwarcie mówi o tym, że nie rozumie fenomenu szeroko pojętego influencerstwa.
Poruszyć temat działalności w sieci prezenterka postanowiła także w nowym felietonie, który ukazał się w "Wysokich Obcasach". Dorota pochyliła się głównie nad tym, co ją na przestrzeni lat najbardziej zdziwiło, jeżeli chodzi o prezentowane przez celebrytki treści.
Nie mam mediów społecznościowych. I żyję. Podziwiam i szanuję tych, którzy je mają i w sensowny sposób wykorzystują. Wiele rzeczy mnie jednak dziwi - zaczyna. Szczególnie w mediach społecznościowych znanych ludzi. Najpierw dziwiło mnie to, że ktoś codziennie umieszcza zdjęcie lub opisuje swoje śniadanie. Zupełnie jakby to interesowało cały świat. Albo szczegółowo opisuje swój cały dzień. Prowadzi taki publiczny pamiętnik. Nie za ciekawy zresztą - kontynuuje.
Potem nastała moda na pokazywanie wszystkiego: domu, sypialni, łazienki i toalety. I ta moda wciąż trwa. Buduję nowy dom - pokażę. Przemalowałam pokój - pokażę. Mam złoty kibel - pokażę. Nie wiem, czy to chwalenie się przed światem, czy zachęta dla złodzieja - zastanawia się i przechodzi w końcu do tego, do czego aktualnie zaprowadziła nas ewolucja pokazywania w sieci swojego prywatnego życia:
Teraz zadziwia mnie dzielenie się intymnymi zdarzeniami - pisze, powołując się na konkretny przykład:
Pewna tancerka napisała, że jej babcię zabrała karetka, i mimo tych dramatycznych wydarzeń zdążyła sobie zrobić zdjęcie, jak płacze z rozmazanym makijażem. Zdjęcie w dobrym świetle, żeby było ładnie widać - wspomina, ewidentnie odnosząc się do niedawnego instagramowego lamentu Edyty Herbuś.
Inna gwiazda opisała poród ze szczegółami, których nie chciałabym znać. I dodała zdjęcia. Ktoś pokazuje się na kacu, choć wygląda jak pomięta kartka. Dokładnie opisuje objawy i zamieszcza spis trunków, które wypił. Pani, była żona znanego pana, pisze o nim same złe rzeczy. Sugeruje, że do niczego się nie nadaje i ma małego. Okrasza to zdjęciem byłego partnera - kontynuuje wyraźnie zniesmaczona działaniami "koleżanek" Wellman i podsumowuje:
Dlaczego ludzie chcą obcym ludziom opowiadać o swoim życiu? I to ze szczegółami.
Może media społecznościowe są prawdziwym rajem dla narcyzów, najbardziej lubiących opowiadać o sobie. Albo dla osób niedowartościowanych i samotnych. Pokazując swoje tajemnice, nareszcie mają widownię. A widownia jest wiecznie głodna i trzeba ją ciągle karmić. "Ten, kto wymyślił media społecznościowe i filozofię dzielenia się z innymi każdą chwilą swojego życia, musiał być sadystą" - napisała Magdalena Kostyszyn. Cieszę się, że są jeszcze media społecznościowe, które przekazują ważne informacje, uczą, łączą ludzi, pomagają - kwituje, zaznaczając, że istnieją osoby, które raczą wartościowym "contentem".
Podzielacie "zdziwienie" Doroty?
Posłuchaj najnowszego odcinka Pudelek Podcast!