W sylwestrowy wieczór Dorota Zawadzka, podobnie jak wielu Polaków, przełączała między różnymi kanałami telewizyjnymi. Jej uwagę zwróciła impreza Polsatu odbywająca się w Toruniu, jednak pierwsze zetknięcie z muzyką Skolima nie wywarło na niej pozytywnego wrażenia.
Rozkładam nogi twoje i biorę to co moje - śpiewa jakiś discopolowy pajac. Naprawdę to jest gwiazda? Koszmar - napisała na Facebooku, gdzie obserwuje ją ponad 160 tys. osób.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Słowa byłej gwiazdy TVN wywołały spore poruszenie w mediach. Niektórzy przyznali Zawadzkiej rację, jednak pojawiły się także głosy broniące zarówno Skolima, jak i jego twórczości. Dyskusja przybrała tak duże rozmiary, że autorka zdecydowała się ponownie zabrać głos, by dokładniej wyjaśnić, co miała na myśli.
Kilka słów w sprawie "discopolowego pajaca". I uwaga, nie tłumaczę się, a jedynie wyjaśniam tym, którzy się oburzyli. Na szczęście byli w mniejszości. Zostałam posądzona o nadużycie alko, o bycie nieszczęśliwą, hipokrytką, chamską, wyznawczynią "innej psychologii" (...) i jeszcze, że widzę świat czarno-białym… i że co, że mnie za psycholog, skoro oceniam innego człowieka? - zaczęła swój wpis.
Mój komentarz brzmiał: "Rozkładam nogi twoje i biorę to, co moje – śpiewa jakiś disco polowy pajac. Naprawdę to jest gwiazda? Koszmar". Uwaga, objaśniam: Moja wypowiedź wyraża oburzenie i niesmak wobec treści piosenki, która według mnie jest wulgarna i nieodpowiednia. Krytyka dotyczy również statusu wykonawcy jako "gwiazdy", co w tym kontekście jest raczej ironiczne i świadczy o mej dezaprobacie dla popularności takiej muzyki. Określenie "disco polowy pajac" podkreśla także mój brak szacunku wobec takiej twórczości i całego gatunku, gdyż jest to dla mnie coś prymitywnego i pozbawionego wartości artystycznej. Ogólny wydźwięk mego dwuzdaniowego wpisu to poczucie zażenowania i rozczarowania tym, co uchodzi za rozrywkę masową. I nawet nie zaczęłam tego "artysty" obrażać - czytamy dalej.
Uroczo?