Międzykontynentalne podróże mogą zmęczyć. Ostatnio przekonała się o tym Adrianna Biedrzyńska. Aktorka poleciała do Miami razem z córką, Michaliną Robakiewicz, i zaprzyjaźnioną prawniczką. Panie powinny być już z powrotem w Polsce, ale ich lot został odwołany.
Adrianna Biedrzyńska apeluje do "Pana LOT" z "za*upia w Miami"
Biedrzyńska miała wracać do Polski Liniami Lotniczymi LOT. Transfer do ojczyzny został jednak odwołany, co wywołało lawinę niepożądanych nieprzyjemności. Aktorka postanowiła zabrać głos w mediach społecznościowych. Na nagraniu towarzyszą jej córka i koleżanka adwokatka.
Jak przyznała Robakiewicz, do hotelu trafiły dopiero po "wielu godzinach" spędzonych na lotnisku. Lokum nie spełniło jednak ich oczekiwań. Pokoje były "śmierdzące i ohydne". Najgorszy miał być jednak grzyb na ścianie.
Jesteśmy w jakimś za*upiu w Miami Beach. W życiu bym tu nie weszła do tego hotelu. Okazuje się, że jutro nie mamy transportu na lotnisko w Miami, a to jest kilkadziesiąt kilometrów i kilkaset dolarów. Mamy opuścić pokoje o 11, a lot jest o 20... Panie LOT, ja nie popuszczę - grzmi Biedrzyńska na nagraniu.
Adrianna Biedrzyńska będzie walczyć o swoje
Na kolejnym filmiku Biedrzyńska i spółka podkreślają, że są "pięknymi, pachnącymi kobietami", a w takich warunkach nie da się mieszkać.
Rozemocjonowana relacja z hotelu w "za**piu w Miami Beach" poruszyła internautów. Obserwatorzy aktorki dopingują ją w walce o swoje prawa.
Nie odpuszczajcie kobitki; Dacie radę, trzymam kciuki - czytamy w komentarzach pod nagraniem.
Myślcie, że "pan LOT" odpowie na oburzenie aktorki?