Anna Mucha nie ma szczęścia. Wydaje się, że zła passa w jej życiu zaczęła się z dniem felernej kolacji, podczas której celebrytka dostała "bardzo średnie" ostrygi za 700 złotych. Oczywiście ze wszystkiego zdała relację, by chronić fanów i by ostrygi, okoń morski i sanżaki nie zebrały więcej krwawego żniwa.
ZOBACZ: Dramat Anny Muchy. Zjadła obiad za 700 złotych, ale jej nie smakował. "Ostrygi były BARDZO ŚREDNIE!"
Od tamtego czasu znanej krytyczce kulinarnej przydarzyło się jeszcze kilka nieprzyjemności, których dramatyzm nie ruszył już chyba jednak nikogo poza samą bohaterką. Niesmaczna francuska kawa i parówki z supermarketu to czubek góry lodowej smuteczków celebrytki. Na pocieszenie w życiu Anny Muchy pojawił się też mus z kurczaka, którego konsumpcja okazała się wręcz transcendentnym doświadczeniem, w wyniku którego polały się nawet łzy wzruszenia.
Teraz Anna Mucha znów musi mierzyć się ze złośliwościami losu. Aktorka wybrała się samolotem z Warszawy do Rzeszowa, skąd chciała pojechać do Łańcuta. Miła podróż skończyła się w chwili, kiedy celebrytka zobaczyła rachunek za taksówkę z lotniska. Przejażdżka kosztowała ją... 181 złotych!
No nie są warszawskie ceny. To jest słuchajcie dwa razy drożej niż bilet lotniczy z Warszawy do Rzeszowa - alarmuje na Instagramie.
Poruszona całym wydarzeniem Mucha Łańcut zwiedzała, spacerując:
Jako że wyczerpałam już dziś budżet na taksówki, dalej idę na piechotę.
Współczujecie?
Posłuchaj najnowszego odcinka Pudelek Podcast!