Po krótkiej przygodzie z jurorowaniem w "Dance Dance Dance" Anna Mucha wróciła do wcześniejszych zajęć, czyli m.in. do chodzenia po drogich knajpach. Przypomnijmy, że już kilka lat temu marzyło jej się, by zostać kulinarną recenzentką.
Niestety ostatnia wizyta Muchy w jednym z warszawskich lokali okazała się ponoć wyjątkowo rozczarowująca. Wrażeniami celebrytka podzieliła się na Instastories. Na początek pochwaliła się, że na warszawskim Krakowskim Przedmieściu kupiła sobie "dwie pary bucików". Niestety obiad z ukochanym Jakubem Wonsem nie spełnił jej oczekiwań.
Poszliśmy na ostrygi, żeby było tak wiecie, światowo, na bogato... Zapłaciliśmy absurdalnie dużo, absurdalnie drogo w stosunku do jakości. Chodzi o to, że u (tu pada nazwa innej knajpy) jest drogo, ale dostajesz wybitne dania..., natomiast w restauracji (tu pada nazwa lokalu, który zawiódł Muchę) dostaliśmy przystawki i dania główne, z których to przystawek jednej kompletnie nie zjedliśmy, ponieważ była pozbawiona smaku i była żadna, druga była pyszna - te przegrzebki.
Do tego dostaliśmy ostrygi, które były średnie, bardzo średnie! (...) Jeżeli ja mam do wydania 700 złotych na obiad, to ja za te 700 złotych mogę zjeść jak król w wielu miejscach w Warszawie, więc po cholerę ja mam iść do "X" na Krakowskim Przedmieściu, zwłaszcza że siedziałam tyłem, więc nic nie miałam z tego Krakowskiego Przedmieścia! - grzmi Anna.
W sprawie głos zabrał także siedzący obok Wons.
Chodzi o to, że ostrygi po prostu bywają lepsze lub gorsze - i gatunki, i rzuty, i w ogóle, więc na to panowie nie mają wpływu. Mogą być świeże albo nieświeże - te były świeże, więc nie o to chodzi. Chodzi o to, że cena i ostryg, i wszystkich innych dań jest absurdalnie wysoka (...) - powiedział tonem eksperta od owoców morza.
Na kubku smakowym wylądowały dobre sanżaki, czyli małże Świętego Jakuba i reszta niestety bardzo przeciętna, bardzo słaba. Ostrygi były po prostu bardzo przeciętne... Ryba, czy okoń morski, którego jadłam, był przegotowany, przesuszony. Dwa razy po prostu pozbawiony wody - za pierwszym razem, kiedy go wyciągali z tej wody, za drugim razem, kiedy go po prostu wysuszyli. I to jest rozczarowujące - narzeka celebrytka.
Na koniec Anna zapewnia, że informuje o tym wszystkich "ku przestrodze".
Ja to mówię nie dlatego, żeby opowiadać, że mnie się w du*ie poprzewracało, bo jem ostrygi i sanżaki, a ludzie nie mają co do garnka włożyć, bo to nie o to chodzi kompletnie. To chodzi o to, że jeśli ktoś będzie miał "magic moment", żeby pójść do restauracji, to nie w tej restauracji! - ostrzega Mucha, dodając, że zamiast iść do restauracji "X", lepiej kupić sobie bilet do Krakowa i zjeść w knajpie, którą ona poleca.
Po takim "zmiażdżeniu" warszawskiego lokalu Anna zapewniła jeszcze, że "ma wielkie wsparcie dla polskiej gastronomii".
Współczujecie jej tego "traumatycznego" doświadczenia?
Pudelek ma swoją grupę na Facebooku! Masz ciekawy donos? Dołącz do PUDELKOWEJ społeczności i podziel się nim!