Anna Wendzikowska zdecydowanie spuściła z tonu po utracie lukratywnego stanowiska ekspertki filmowej przeprowadzającej wywiady z największymi sławami Hollywood na potrzeby programu "Dzień Dobry TVN". Dla doświadczonej reporterki z pewnością była to gorzka pigułka do przełknięcia, lecz nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Gdyby nie rozstanie z macierzystą stacją, być może nigdy nie mielibyśmy okazji poznać ukrywanego dotychczas nieformalnego oblicza 42-latki.
Po rozstaniu ze śniadaniówką dziennikarka skupiła się na rozwijaniu działalności literackiej oraz tworzeniu okołocoachingowego podcastu. Praca na własnych zasadach pozwala jej na realizację jednej z największych życiowych pasji. Anna Wendzikowska eksploruje kolejne kraje i kontynenty, jednak nawet tak doświadczony obieżyświat nie jest w stanie przewidzieć każdej sytuacji. Zdobyte właśnie przykre doświadczenia na lotnisku z pewnością będą dla niej cenną, choć bolesną lekcją.
Anna Wendzikowska nie zwiedzi wymarzonego kraju. Co przydarzyło jej się na lotnisku?
Była serialowa gwiazda od kilku dni serwuje ponad półmilionowej społeczności na Instagramie zachwycające ujęcia prosto z tajlandzkich plaż, na które powróciła po 15 latach nieobecności. Swoim zwyczajem, ku uciesze męskiej części internetowej widowni, pręży przy tym starannie wypracowane ciało.
Kolejnym celem jej azjatyckiej ekspedycji miała być Kambodża. Anna Wendzikowska musiała jednak całkowicie zweryfikować swoje podróżnicze plany. W niepozbawionym dramatyzmu opisie pobytu na lotnisku przyznała się do nieposiadania cennego dokumentu.
Jakbym przeczuwała, co nastąpi. No i wykrakałam... nie poleciałam. Moje marzenie o Angkor Wat musi poczekać do kolejnego razu. Kupiłam bilet Phuket-Siem Reap-Bangkok z przesiadką do Ho Chi Minh i sprawdziłam, że w tranzycie nie trzeba wietnamskiej wizy, ale na lotnisku okazało się, że tak jak w USA przy niektórych lotach trzeba odebrać bagaż, nadać ponownie, przejść przez kontrolę paszportową, więc potrzebna jest wiza - przedstawiła absurdalną sytuację.
Na szczęście globtroterka nie przejęła się nagłą zmianą kierunku podróży. Uznała, że dotrze do stolicy Tajlandii dzień wcześniej, a swoje turystyczne marzenie zrealizuje przy innej okazji.
W odróżnieniu od swojej młodszej koleżanki z branży uniknęła poważniejszych tarapatów.
ZOBACZ TEŻ: Lotniskowy dramat Klaudii Halejcio i jej narzeczonego: "Zostaliśmy zatrzymani za NIELEGALNY PRZEMYT"