Filip Chajzer to niewątpliwie jedna z bardziej polaryzujących postaci w polskim show-biznesie. Dziennikarz przez lata związany był z TVN, lecz po rozstaniu ze stacją swoją medialną karierę przeniósł w dużej mierze do internetu. Za pomocą social mediów 40-latek w mniejszym bądź większym stopniu prezentuje liczącemu aż ponad 800 tysięcy gronu fanów swoją codzienność.
Ostatnio Chajzer postanowił przetestować samochód elektryczny na trasie z Warszawy do Łodzi. Choć odległość wynosi zaledwie 140 km, to podróż okazała się pełna wyzwań, o czym dziennikarz nie omieszkał opowiedzieć swoim fanom. W opublikowanej relacji na Instagramie posypały się gromy.
ZOBACZ TAKŻE: Filip Chajzer ujawnił warunki kontraktu z Fame MMA: "Pytam za ile, a oni podają mi kwotę MIESZKANIA" (WIDEO)
Problemy z ładowaniem samochodu pokonały Filipa Chajzera
Podczas podróży gwiazdor napotkał "małe" trudności z ładowaniem elektrycznego pojazdu na stacjach znajdujących się na autostradzie A2. Niestety ładowarki, które chciał użyć, nie działały. Po kilku próbach dziennikarz został uziemiony na jednej ze stacji, skąd nagrał relację, w której opowiedział o swoim dramacie. W dość ostrych słowach wypowiedział się na temat elektryków i "kapryśnych" ładowarek.
Jeśli kiedykolwiek przyjdzie wam do głowy, żeby kupić sobie samochód elektryczny, to palnijcie się w łeb. Najlepiej czymś twardym i ciężkim. Najlepiej czymś takim - grzmiał dziennikarz, pokazując przed obiektywem ładowarkę do samochodów elektrycznych.
To jest szósta ładowarka, na której próbuję naładować swój elektryczny samochód, dalej już nie pojadę, bo nie mam na czym, ta była ostatnia, to była ostatnia szansa. Jestem na autostradzie A2, to autostrada wolności, ja niestety wolny nie jestem. Znaczy, byłem przez chwilę wolny, teraz nie jadę już w ogóle - podsumował Chajzer.