Jan Lubomirski-Lanckoroński wiedzie iście bajkowe życie. Jest spadkobiercą jednego z najważniejszych rodów magnackich i jednym ze stu najbogatszych Polaków. Były mąż Dominiki Kulczyk może się pochwalić zapierającą dech w piersiach posiadłością o powierzchni 10 tysięcy metrów kwadratowych. W zamieszkiwanym przez niego zamku znajduje się 100 komnat.
Książę nie jest jednym z tych arystokratów, który zatrzymuje szczegóły życia wyższych sfer dla siebie. Nie tak dawno na świątecznym przyjęciu bawiła się cała plejada przedstawicieli show-biznesu. W mediach społecznościowych także można znaleźć sporo rodzinnych kadrów wykonanych w luksusowych wnętrzach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jan Lubomirski zdradza tajemnice zamku
W ramach kontynuowania misji zdradzania szczegółów życia wyższych sfer arystokrata zaprosił do zamku w Lubniewicach dziennikarkę "Faktu". Podczas oprowadzania jej po licznych komnatach nie stronił od anegdot. Przypomniał sobie między innymi, jak podczas spotkań zdalnych zachwycał rozmówców, siedząc na tle rodzinnych pamiątek.
Kilka osób pytało się mnie podczas rozmów zdalnych, skąd wziąłem takie ładne wirtualne tło do rozmowy online. Otóż nie było znikąd ściągnięte ani wygenerowane, my tu po prostu mieszkamy i kominek i te wszystkie pamiątki są prawdziwe - wspominał.
Książę skorzystał także z okazji, żeby zapewnić, że ich życie mimo że arystokratyczne na co dzień jest "normalne".
Chciałem jednak zapewnić, że owszem wiedziemy nieco inne życie niż większość Polaków, ale ono arystokratyczne bywa, na pewno nie jest nim na co dzień. My normalnie pracujemy, wychowujemy dzieci, bawimy się z nimi. Podróżujemy, bardzo często jeździmy do Szczawnicy, bo żona Helena z bratem Nicolasem zarządzają tym uzdrowiskiem. Jesteśmy rodziną, która mieszka w tak niezwykłych miejscach, ale wiedzie też normalne życie - zapewniał.
Lubomirski wyjawił także, że od czasu do czasu w zamku słychać zawodzenie. Nieustraszony arystokrata nie boi się duchów. Stworzył własną teorię, która uzasadnia obecność duchów przodków. Jego zdaniem w odwiedziny wpadają ciotka i wuj. Stanisław Lubomirski, Marszałek Wielki Koronny i Izabela Lubomirska, wielbicielka dzieł sztuki.
Oni chyba mają swoją rozpiskę i według niej straszą, głównie na siebie krzycząc, choć my uważamy, że to na nas. Ktoś straszy na wieży, ktoś w lochach. Ekspertem od duchów był mój pradziadek Władysław Lubomirski, a który organizował seanse spirytystyczne na przełomie XIX i XX w. w pałacu w Kruszynie. Ojciec opowiadał mi, że przyjeżdżał tam Franek Kluski, słynne przedwojenne medium. I coś tam było faktycznie widać - perorował.
Nawet przedstawiciele wyższych sfer potrzebują energii. Okazuje się jednak, że zamkowa jadalnia na co dzień nie jest użytkowana przez arystokratyczną rodzinę. Lubomirski zdradził, że nie jadają w niej ze względu na panujący tam chłód, a także by nie gorszyć dzieci widokiem obrazów wiszących na ścianach.
Tu spędzamy te uroczyste chwile, w wigilie albo święta, tylko muszę tak sadzać dzieci, żeby nie patrzyły na te rubensowskie kształty na ścianach. Ale na co dzień wybieramy kuchnię znajdującą się w kordegardzie - wyjaśnił.
Fajnie mają?
