Lech Wałęsa twierdzi, że znalazł się w dramatycznej sytuacji finansowej. Były prezydent Polski ma co prawda sześć tysięcy złotych emerytury, ale zapewnia, że nie starcza mu na życie.
Przed pandemią 78-latek żył dostatnio (przypomnijmy: Lech Wałęsa spaceruje z kijkami ulicami "Maiami i fotografuje się z robakami"), podróżował po świecie i dawał wykłady. Niestety aktualnie nie ma takiej możliwości. Jakby tego było mało, Lech twierdzi, że jego małżonka Danuta jest rozrzutna.
Nie wiem, co robić, bo nie mogę latać na wykłady, a muszę jakieś pieniądze zarabiać, bo żona wydaje więcej, niż mamy i nie wiem, jak dalej przeżyję - wyznaje dramatycznie w rozmowie z Super Expressem.
W związku z tragiczną - jak twierdzi Wałęsa - sytuacją finansową noblista szuka dodatkowej pracy i nie wyklucza powrotu do wyuczonego zawodu.
Najlepiej się czuję jako elektryk. Jeszcze pamiętam prawo Ohma, prawo Kirchhoffa i jeszcze parę rzeczy. Tylko cholera, zmienił się prąd i nie wiem, czy te maszyny by mnie nie zabiły teraz - martwi się "legenda Solidarności".
Wałęsa przewiduje, że może dojść nawet do sytuacji, w której będzie zmuszony... żebrać.
Jeszcze z pół roku takiej sytuacji jak teraz, to pójdę z torbami i pod kościołem będę zbierał pieniądze. Z ostatniej pracy odszedłem, bo warunki były poniżej mojej wielkości potrzeb - żali się.
Macie jakieś rady dla Lecha, jak przeżyć miesiąc za sześć tysięcy złotych?