Jedną z form zarobków celebrytów jest zamieszczanie zdjęć, które są reklamą konkretnych produktów. Za taki post płaci firma, która chce zyskać rozgłos i dotrzeć do szerszego grona potencjalnych klientów. Od kilku tygodni na celebrytów padł jednak blady strach, bo UOKiK zapowiedział, że wnikliwie przypatrzy się takim współpracom, które bardzo często są nieodpowiednio oznaczane, a czasem nawet nierozliczane...
Zobacz także: Agnieszka Kaczorowska PRZESTRASZYŁA SIĘ KONTROLI UOKiK? Teraz wszystko taguje "#współpraca"...
Jedną z osób zarabiających na Instagramie jest Maja Bohosiewicz. Niestety, nie wszystko idzie jednak po jej myśli... Chodzi oczywiście o kontrolę Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który pomieszał szyki rodzimej królowej instagramowych współprac.
Zobacz także: Maja Bohosiewicz panikuje przed spotkaniem z paparazzi
Maja zamieściła w sieci nagranie, w którym rozpacza nad tym, że jej posty sponsorowane nie docierają do takiej liczby osób, jak kiedyś. Bohosiewicz doszła więc do prostego wniosku: nie będzie oznaczała współprac, bo zarobi mniej.
Teraz jest tak, że jak człowiek oznaczy te zdjęcia sponsorowane w taki sposób, jak powinien, czyli i ten post sponsorowany i te hasztagi, które mają być, to po prostu Instagram tak tnie te zasięgi... Eh, beznadzieja. Nie będę tego oznaczała - żali się fanom.
Ech, Maju, współczujemy. Los influencerów bywa trudny, a już tych, którzy zapowiadają łamanie prawa, może być jeszcze trudniejszy. Może chociaż z pieniędzy wydartych temu koszmarnemu UOKiK-owi podniesiesz pensję któremuś ze swoich pracowników? W końcu za kupowanie ci biletów lotniczych w nienormowanym czasie pracy należy się chyba jakaś podwyżka...
Która celebrytka dla rozgłosu i pieniędzy chciała sfingować własny ślub? Posłuchajcie w najnowszym Pudelek Podcast!