Julia von Stein pojawiła się na show biznesowym radarze za sprawą udziału w programie TTV "Królowe życia", a dziś pojawia się w podobnym formacie stacji, "Diabelnie boskie". Nie są to jednak jedyne programy, w których brała udział, bo swego czasu zgodziła się też na zamianę w ramach show "Damy i wieśniaczki". Wtedy na chwilę przejęła obowiązki kobiety mieszkającej na co dzień w Żurowej.
Zobacz też: "Damy i wieśniaczki". Ewa przeszła SPEKTAKULARNĄ metamorfozę. Nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła! (FOTO)
Dramatyczna relacja Julii von Stein. Przekazała druzgocące wieści
Celebrytka wielokrotnie wspominała, że rodzinę z programu traktuje niemal jak własną i bardzo się z nimi zżyła. Gosia i jej bliscy również ją polubili, dlatego wieści, które Julia przekazała właśnie za pośrednictwem Instastories, łamią serce. Jak poinformowała, dostała telefon, że uczestniczka "Dam i wieśniaczek" jest w krytycznym stanie.
Dostałam telefon od Jolki, że mama, czyli Gosia, którą znacie z programu "Damy i wieśniaczki", jest w krytycznym stanie - przekazała. Pielęgniarki prosiły, żeby przyjechać i się pożegnać. Wsiadłam w samochód, już dojeżdżam do Tarnowa, jadę do Gosi. Gosia od kilku dni była już w bardzo złym stanie, lekarze powiedzieli, że zostały jej trzy miesiące życia.
Jednocześnie wyznała, że jeszcze przed podróżą modliła się o zdrowie dla Gosi i jej bliskich. Nie kryła przy tym emocji.
K**wa, przysięgam wam, nie ma niczego gorszego. Nie ma tam pieniędzy i jeszcze k**wa choroba. I później mi ktoś powie: "Nie pal papierosów, bo umrzesz przez papierosy", "Nie jedz tego, bo umrzesz"... Słuchajcie, jak ktoś ma umrzeć, to jest gdzieś u Pana Boga już zapisane, jest jakiś plan na to. Możecie żyć idealnie, dbać o siebie, jak coś ma się stać, to się stanie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Julia von Stein odwiedziła bliską jej osobę w hospicjum
Uczestniczka "Dam i wieśniaczek" jest podpięta pod specjalistyczną aparaturę i Julia toczyła nierówną walkę z czasem, aby jak najszybciej do niej dotrzeć. Wspominała też o córce kobiety, dla której zawsze już będzie przyszywaną siostrą.
Zostało mi 20 minut, żeby dojechać do hospicjum, bo Gosia już nie wróciła do domu. Lekarze powiedzieli, że nie ma takiej możliwości, ona jest podpięta pod każdą możliwą aparaturę. Jolka tak strasznie płacze, bo ona mówi, że nie przeżyje, jak mama umrze, ja mówię: "Jolka, ja wiem, bo to jest twoja mama. Ale pamiętaj, że ja jestem twoją siostrą, przyszywaną, bo przyszywaną, programową, bo programową, ale jestem siostrą". (...) Chcę wierzyć, że jak dojadę do hospicjum, to Gosia będzie jeszcze żyła, że będziemy mogli się wspólnie pomodlić i pożegnać. Wiadomo, że liczymy na cud, że będzie żyła, że wyzdrowieje.
Z relacji dowiadujemy się, że na szczęście Julia dotarła na czas i mogła spędzić chwilę z Gosią i jej bliskimi. Miała też okazję pobyć z dziećmi, które w obliczu tragedii, z którą mierzy się teraz rodzina, potrzebowały wsparcia i opieki.