Rafał Zawierucha ma przed sobą niezwykle pracowitą jesień. Już od września będziemy oglądać go w tanecznym show Polsatu. Przygotowania do programu powoli ruszają, więc gwiazdor postanowił wykorzystać ostatnie wolne chwile i zabrał ukochaną oraz 5-miesięczną córeczkę do Włoch.
Wcześniej jednak musiał zmierzyć się z rodzinną tragedią. W połowie lipca, gdy nad krajem przechodziły nawałnice, uszkodzony został dom gwiazdora. Skala zniszczeń była ogromna.
Moi rodzice w nocnym ,,tornado'' stracili część domu, w którym wychowali nie tylko mnie, ale wiele dzieciaków. Dziękuję Bogu, że byłem tej nocy z nimi. Mamo... Tato... Kocham Was i nawet burze nam niestraszne (...) 4 w nocy. Ja, moje dzieci i moi rodzice w domu. Wcale nie musiało mnie tu dzisiaj być. Zwykła fanaberia chęci odwiedzenia rodziców. Dziś mogę śmiało powiedzieć, że to był mój najlepszy wybór być tutaj z Wami. Mamo, Tato... Dzięki Wam mam wszystko i nigdy słowo ,,kocham'' nie było tak mocne, jak dzisiejszej nocy - napisał w mediach społecznościowych jego brat.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie był to jedyny dramat w życiu Zawieruchy. Także wakacje we Włoszech mogły skończyć się dla niego tragicznie, o czym opowiedział w rozmowie z "Faktem".
Przed naszym wylotem wybuchła Etna, piąty raz w tym miesiącu. I tu oczywiście też sobie mogę żartować, że Zawierucha przyleciał i dlatego to się stało. Natomiast jest ogromny problem z suszą. Sami doświadczyliśmy dwóch pożarów na Sycylii obok nas. Sycylijczycy modlą się o wodę, modlą się o deszcz. U nas deszcz często powoduje ogromne zniszczenia, chociażby u moich rodziców dom ostatnio cały dach zerwała trąba powietrzna w Kielcach, więc nawet dzwoniłem do mamy i powiedziałem jej, że są miejsca, gdzie ludzie po prostu modlą się o deszcz - opowiedział.
Powrót do Polski także okazał się być koszmarem. Rafał robił wszystko, żeby zdążyć na jesienną ramówkę Polsatu. Zażartował także, że jego nazwisko "zobowiązuje".
Mogę się wam "pochwalić" powrotem z Palermo z dwoma opóźnionym lotami, z przełożeniem go do Wrocławia i wzięciem samochodu wynajętego o drugiej w nocy z Wrocławia do Warszawy i podróży w trzy i pół godziny, żeby zdążyć na ramówkę Polsatu. Ale przecież nazwisko zobowiązuje, więc absolutnie jestem przygotowany na takie przygody w samolotach typu spóźniony lot odwołany, niebezpieczny lot etc. To u mnie norma - dodał.
Oby na parkiecie "Tańca z gwiazdami" miał więcej szczęścia.