Bóg jeden wie, że Olga Bołądź już niejednokrotnie szykowała się do ślubu. Śmiałków było wielu, jednak to ostatecznie Jakub Chruścikowski, właściciel popularnych warszawskich klubów i przedsiębiorca, zdołał zaprowadzić aktorkę przed ołtarz i pojąć ją za żonę. Ku pokrzepieniu serc wszystkich singli i singielek przypomnijmy jednak, jak długo Olga musiała poszukiwać "tego jedynego". Mały spoiler - łatwo nie było.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Historia życia uczuciowego Olgi Bołądź - od Maxa Ryana do Jakuba Chruścikowskiego
Pierwszym odnotowanym przez media tabloidowe partnerem Olgi Bołądź był nie kto inny jak Max Ryan, brytyjski aktor, który miał okazję poznać aktorkę na planie Skorumpowanych. Był rok 2007. Olga dopiero co skończyła studia na wydziale aktorskim Krakowskiej Szkoły Teatralnej. To był romans jak z bajki. Media pisały, że już po kilku tygodniach znajomości para była w sobie zakochana po uszy. Ryan rozważał nawet osiedlenie się na stałe w Polsce. W tym celu kupił zabytkową łódzką kamienicę, którą planował wyremontować i przerobić na luksusowy hotel.
Pierwsza przeszkoda pojawiła się już wkrótce, gdy Max otrzymał propozycję zagrania seksownego architekta w drugiej części filmowej adaptacji Seksu w Wielkim Mieście (stamtąd najpewniej kojarzycie jego twarz). Aktor nie mógł odpuścić takiej okazji. Wyjechał do Hollywood, jednak wciąż utrzymał kontakt z Olgą. Para miała dzwonić do siebie każdego dnia. Cierpliwość faktycznie się opłaciła.
Już w 2010 roku Max Ryan wrócił do Warszawy i oświadczył się Oldze. Odpowiedź była pozytywna. Za kulisami mówiło się nawet, że aktor kupił dla swej lubej przestronny apartament w Warszawie. Cóż mogło pójść nie tak?
Otóż wiele rzeczy. Kamienica wykupiona przez Ryana spłonęła. Tabloidy spekulowały, że to właśnie wypadek okazał się gwoździem do trumny tej relacji. Ryan wyprowadził się ponownie z Polski. Tym razem miał nie prosić narzeczonej, aby na niego czekała.
Mikołaj Roznerski i Sebastian Fabijański - dwaj amanci polskiego show bizu
Po rozstaniu z Ryanem Olga związała się z tajemniczym Rafałem, o którym do dziś wiemy stosunkowo niewiele. Para doczekała się w 2013 roku synka, jednak jeszcze zanim Bruno pojawił się na świecie, jego rodzice zdążyli się rozejść. Kilka lat później, w wywiadzie dla "Pani" Bołądź opowiedziała, jak udało jej się zbudować z byłym partnerem dwa szczęśliwe domy dla ich syna. Aktorka była z siebie szczególnie dumna, że nigdy nie pokłóciła się z Rafałem przy dziecku. Bruno ma fantastyczne relacje z obojgiem rodziców.
Jeszcze w 2013 roku Bołądź zaczęła spotykać się z Mikołajem Roznerskim, którego poznała na planie jednego z wybitnych filmów Patryka Vegi. Aktorzy mieli okazję później zacieśnić relację podczas pracy nad objazdowym spektaklem Chopin musi umrzeć. Być może nauczeni błędami przeszłości Bołądź i Roznerski nie pokazywali się razem publicznie. Tylko niestrudzonym fotoreporterom udało się raz na jakiś czas przyłapać ich w miejscach publicznych. Tutaj też miało dojść do zaręczyn. Ze ślubu jednak wyszły nici. Relację przerwało nagłe rozstanie. Żadna ze stron nie komentowała zaistniałej sytuacji w mediach. Wśród komentarzy "anonimowych informatorów" przewijało się to samo spostrzeżenie, o tym jak to "Oldze potrzebne jest silne męskie ramię", tymczasem w związku z Roznerskim to ponoć ona nosiła spodnie.
Przypomnijmy: Którą kobietą z życia Sebastiana Fabijańskiego jesteś? Maffashion, Olgą Bołądź, Rafalalą… (PSYCHOTEST)
No i tym sposobem przydreptaliśmy to "najświeższego" ekspartnera Olgi Bołądź, czyli jedynego w swoim rodzaju Sebastiana Fabijańskiego. Miłość między aktorką i aktorem miała rozkwitnąć na wiosnę roku 2017. Lokalizacja: plan filmowy Botoksu w reżyserii Patryka Vegi. Cóż za sceneria. Minęło tylko parę miesięcy, a Fabijański już prosił Olgę o rękę. Ta zgodziła się. Do ślubu jednak ostatecznie nie doszło. Już w 2018 roku Fakt informował, że "po miesiącach miłosnej ekstazy Fabijański zaczął zamykać się w sobie". Olga miała ponoć dość takiego stanu rzeczy i podziękowała za dalszą współpracę.
Po Fabijańskim przyszła wreszcie pora na Kubę, czyli miłość, która ostatecznie dorpowadziła Olgę przed ołtarz. Może faktycznie trzeba czasem wycałować sporo żab, aby odnaleźć tego jedynego księcia z bajki?