Pandemia koronawirusa już od tygodni utrudnia codzienność milionów obywateli. Liczba zakażonych w naszym kraju niestety wciąż rośnie, a powrót do dawnej rzeczywistości wydaje się nadal bardzo odległą wizją. Na razie zdecydowano się jedynie na złagodzenie niektórych obostrzeń związanych z epidemią, co wiele osób i tak przyjęło z nieukrywaną ulgą.
W walkę z koronawirusem zaangażował się nie tylko rząd i lwia część polskiej służby zdrowia, lecz także znane osobistości, które przekazały na ten szczytny cel pokaźne sumy pieniędzy. Wśród najbardziej hojnych darczyńców znalazła się Dominika Kulczyk, która postanowiła przeznaczyć aż 20 milionów złotych na zakup niezbędnego sprzętu medycznego.
Środki przekazane przez Dominikę trafiły w ręce Fundacji Lekarze Lekarzom i zakupiono dzięki nim milion masek chirurgicznych, 1,5 miliona masek FFP2 N95 oraz po 100 tysięcy przyłbic, gogli i kombinezonów klasy II. Jedyną kwestią pozostał tylko transport, który ze względu na wagę i gabaryt sprzętu rozdzielono na cztery części.
W środę rano w Poznaniu wylądował już pierwszy z czterech samolotów, a w poniedziałek dotarł kolejny. Przetransportowano w nich maseczki, przyłbice i gogle, czyli najbardziej potrzebny obecnie sprzęt w walce z koronawirusem. Niestety nie obeszło się jednak bez pewnych komplikacji, co opóźniło transport akcesoriów do Polski. O sprawie informuje Plejada.
Niestety po przylocie do Guangzhou Baiyun International Airport okazało się, że załadunek nie może zostać zrealizowany zgodnie z planem oraz zleceniem, gdyż Rząd ChRL wprowadził nowe regulacje (obostrzenia) w zakresie wywozu materiałów medycznych dokładnie o poranku tego dnia - twierdzi informator portalu.
Dodatkowo dowiadujemy się, że transport wszystkich czterech części sprzętu miał się zakończyć 20 kwietnia, jednak, jak widać, ostatecznie tak się nie stało. Wszystko przez problemy ze strony chińskich celników. Utrudnienia dały się też we znaki załodze, która musiała pozostać na pokładzie aż 34 godziny...
Samolot czekał na ładunek ponad 20 godzin, podczas których załoga nie mogła opuścić samolotu i musiała zostać przez cały niezbędny czas do załatwienia wszystkich formalności przez spedytora oraz załadunku na pokładzie "Franka", co biorąc pod uwagę rejs do/z Nur Sułtan oznaczało prawie 34 godziny spędzone na pokładzie - czytamy.
Myślicie, że teraz obejdzie się już bez dalszych komplikacji?