W nocy z niedzielę na poniedziałek polskiego czasu odbyło się jedno z ważniejszych dla branży muzycznej wydarzeń, czyli gala rozdania nagród Grammy. Jedną z większych wygranych była Lizzo, która postanowiła uczcić zdobycie trzech statuetek, organizując afterparty, na którym pojawiło się mnóstwo celebrytów, m.in. Lil Nas X, Rosalia, Dupa Lipa i Anwar Hadid. Pewnie nie byłoby w tym nic sensacyjnego, gdyby nie to, że wspomniana impreza odbyła się w... klubie ze striptizem.
W sieci pojawiły się nagrania, na których widać, jak gwiazdy bawią się i dokazują, obrzucając półnagie striptizerki jednodolarowymi banknotami. Nie trzeba było długo czekać na reakcję oburzonych fanów. Na Twitterze zaczął trendować hasztag #DuaLipaIsOverParty, a komentujący nie szczędzili pod adresem piosenkarek gorzkich słów.
"Dają popis uprzedmiotowienia kobiet, nazywając się jednocześnie feministkami" - grzmieli internauci.
Wielbiciele piosenkarek szybko jednak skoczyli do ich obrony, tłumacząc, dlaczego wspieranie "sex workerek" nie jest wcale przejawem antyfeminizmu.
"Nie możecie nazywać się feministami, jeżeli dyskryminujecie kobiety dobrowolnie wykonujące pracę z zakresu usług seksualnych. Mają prawo do takiego samego szacunku jak pracownicy każdego innego sektora!" - zaznaczali fani.
"Czy bycie feministą nie oznacza wspierania każdej ścieżki kariery, którą wybierze kobieta?" - dopytywali. "Jeżeli nie wspieracie sex workerek, to najwyższa pora wejść w nową dekadę i zastanowić się nad swoim rozeznaniem w sprawach dotyczących społecznej niesprawiedliwości".
Inni wskazywali też na istnienie podwójnych standardów, dodając, że korzystający z tego typu usług mężczyźni nigdy nie spotykają się z krytyką.
Doceniacie ich oryginalny pomysł na zabawę, czy raczej opowiecie się po przeciwnej stronie?