Wybory prezydenckie to niezwykle intensywny czas w polskim życiu politycznym. Kandydaci już od tygodni przemierzają cały kraj z nadzieją, że uda im się przekonać wyborców do oddania na nich głosu. W zeszłą niedzielę okazało się, że 12 lipca obywatele kolejny raz ruszą do urn, dlatego potencjalni kandydaci niemal od razu ruszyli w trasę, aby przekonać tych niezdecydowanych.
Ostatnie tygodnie były szczególnie trudne dla dwóch kandydatów w walce o najwyższy urząd w kraju: Andrzeja Dudy i Rafała Trzaskowskiego. Od niedawna wyborcy szczególnie uważnie przyglądają się pierwszemu z nich, a wszystko za sprawą licznych kontrowersji, które ciągną się za nim od kilkunastu dni. Jest to między innymi efektem jego słów o "ideologii LGBT" i potencjalnie problematycznych "wpadek" przychylnej mu TVP.
Przypomnijmy: Internauci drwią z 70-procentowego poparcia dla Andrzeja Dudy w sondażu "Wiadomości": "Jutro będzie miał 150%"
Istotnym elementem każdych wyborów jest oczywiście poprzedzająca je debata. W pierwszej turze odbyła się ona aż dwukrotnie, a wszystko przez przesunięcie głosowania z powodu pandemii koronawirusa. Nieco gorzej prezentuje się jednak wizja debaty przed drugą turą, bo sztaby kandydatów od kilku dni mają problem z dogadaniem się w tej kwestii.
Organizacji debaty między Dudą a Trzaskowskim chciały się podjąć TVN, Wirtualna Polska i Onet. Niestety rzecznik sztabu kandydata popieranego przez PiS odmówił w niej udziału, choć jego rywal już wcześniej zapowiedział, że chętnie się zjawi. Rafał Trzaskowski skrytykował też konkurenta i zasugerował, że ten zwyczajnie boi się starcia w debacie organizowanej przez kogokolwiek poza Telewizją Polską.
Polacy zasługują na poważną debatę kandydatów na prezydenta. Kilka redakcji złożyło wspólnie taką propozycję. Panie Prezydencie, proszę się nie bać debaty poza TVP. Może tym razem nie będzie Pan znał pytań wcześniej, ale przynajmniej okaże elementarny szacunek wyborcom. (...) Kiedyś nazywał Pan swojego konkurenta cykorem. Dziś tak mówią o Panu młodzi ludzie. Ta debata się Polakom po prostu należy! - apelował Trzaskowski na Twitterze.
Niestety Andrzej Duda nie dał się przekonać i debata tym samym została odwołana. Zamiast tego w czwartkowy wieczór kandydat popierany przez PiS pojawi się w Gościu Wydarzeń telewizji Polsat, a jego konkurent przyjął zaproszenie do Kropki nad i w TVN24. Swoją odmowę Duda argumentował tym, że TVN - utytułowany przez niego "telewizją pana Trzaskowskiego" - "narzucił mu" termin debaty.
A nie że jakaś jedna prywatna telewizja pana Trzaskowskiego podaje termin debaty i nakazuje się stawić. Nie! I okazuje się, że pan Trzaskowski chce sobie organizować debatę pod ochroną zagranicznych mediów. Ja się na to nie zgadzam. (...) Nie zgadzam się na to, jestem prezydentem wszystkich Polaków i wszyscy mają mieć równe prawo do obejrzenia i wysłuchania debaty - argumentował Duda, najwyraźniej zapominając, że debata od samego początku miała być ogólnodostępna dla wszystkich.
Co ciekawe, w międzyczasie do swojej debaty próbowała zachęcić Rafała Trzaskowskiego TVP. Treść osobliwego "zaproszenia" ujawnił na Twitterze dziennikarz Konrad Piasecki.
Szanowny Panie, zgodnie z Rozporządzeniem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji w sprawie szczegółowych zasad i trybu przeprowadzenia debat przez TVP S.A. (...) informujemy, że 6 lipca 2020 r. o godzinie 21.00 w hali sportowej, ul. kpt. Stoińskiego 3 w miejscowości Końskie odbędzie się trwająca 80 minut "Debata Prezydencka 2020". Debata emitowana będzie na antenach TVP1, TVP Info oraz TVP Polonia. Uprzejmie proszę o pisemne potwierdzenie uczestnictwa kandydata o planowanej debacie do soboty 4 lipca. O dalszych czynnościach poinformujemy Państwa niezwłocznie w kolejnej korespondencji - wybrzmiewa treść pisma.
Internauci już zwrócili uwagę, że Telewizja Polska nie tylko została potraktowana przez Andrzeja Dudę przychylniej niż pozostałe stacje, ale też zwrócono się do Rafała Trzaskowskiego dość oficjalnie. Niektórzy wprost piszą, że "zaproszenie" TVP wygląda i brzmi jak... "wezwanie do wojska".
"Niemal jak wezwanie na komisariat", "Szkoda, że nie ma dopisku: stawiennictwo obowiązkowe", "Brzmi trochę jak wezwanie do prokuratury" - czytamy.
Myślicie, że w końcu doczekamy się debaty zamiast "debaty o debacie"?