Odkąd na platformie Netflix pojawił się oparty na powieści Blanki Lipińskiej film, o 365 dniach znów jest głośno. Choć krytycy nie zostawili na erotycznej produkcji suchej nitki, nazywając ją "szkodliwym kinem”, promującym nienawistną fantazję o gwałcie, sama "Blania" nie zamierza się tym przejmować i doszukuje się pozytywów w postaci wysokiej oglądalności ekranizacji jej "dzieła".
W zeszłym miesiącu pisaliśmy o tym, że specjalny list do władz Netfliksa wystosowała zajmująca się problemem molestowania w szkolnictwie wyższym studencka organizacja Pro Empower. Członkowie zrzeszenia domagali się wówczas od platformy umieszczenia przed filmem ostrzeżenia, informującego o znajdujących się w niej szkodliwych treściach lub jego całkowitego usunięcia.
Jak donoszą zagraniczne media, do grona przeciwników 365 dni dołączyła właśnie znana piosenkarka, Duffy. Brytyjka kilka miesięcy temu ujawniła, że przyczyną jej długiej nieobecności w show biznesie było to, że padła ofiarą porwania i gwałtu, także wystosowała do władz streamingowego giganta list otwarty. Artystka, która ma za sobą wyjątkowo traumatyczne przejścia, nie kryła swojego oburzenia tym, jakie wartości promuje film.
Ostatnio opisałam to, co mnie spotkało. Zostałam odurzona, porwana i zgwałcona - zaczyna 36-latka.
Nie wiem, jak wyrazić to, jak bardzo nieodpowiedzialne jest to, że film "365 dni" znajduje się na Netfliksie. Jednak moje cierpienie i doświadczenia zobowiązują mnie do tego, by zabrać głos - kontynuuje piosenkarka i wskazuje, że film zakłamuje i zagina brutalny w rzeczywistości temat handlu ludźmi, porwań i gwałtów. Duffy ubolewa, że "365 dni" pokazuje te kwestie w uroczy, wręcz romantyczny sposób.
Kiedy piszę te słowa, 25 milionów osób jest gdzieś przetrzymywanych przez handlarzy ludźmi. Nie wspominam oczywiście o ludziach, o których nawet nie mamy pojęcia - ubolewa. Martwi mnie, że Netflix promuje kino zniekształcające i bagatelizujące przemoc seksualną oraz handel ludźmi. Nie rozumiem, jak Netflix mógł przeoczyć, że udostępnianie takiego filmu jest skrajnie nieodpowiedzialne, niewrażliwe i niebezpieczne.
Doszło nawet do tego, że kilka kobiet pisało do aktora grającego główną rolę z prośbą o to, żeby je porwał… - pisze zdumiona artystka i zaznacza, że dzięki tego typu produkcjom ludzie mogą nie zauważyć realnych problemów, które wiążą się z tematyką gwałtów i porwań.
Niestety, ofiary handlarzy ludźmi są niewidoczne, a film "365 dni" ukazuje ich cierpienia jako "erotyczny dramat".
W dalszej części listu gwiazda zwraca się do tych, którzy mieli "przyjemność" obejrzeć ekranizację "dzieła" Lipińskiej:
W związku z tym, że "365 dni" stało się niezwykle popularne, kieruję ten list bezpośrednio do widzów. Zachęcam tych, którym podobał się ten film do refleksji nad rzeczywistością, tematem porwań, handlu ludźmi i wykorzystywania seksualnego, które bez wątpienia są przeciwieństwem fantazji przedstawionej w "365 dniach".
Myślicie, że w związku z nawarstwiającymi się apelami władze Netfliksa podejmą w końcu odpowiednie kroki, a film Lipińskiej zniknie z platformy?