Od dłuższego czasu media żyją kontynuacją "Seksu w wielkim mieście". Na plan zdjęciowy powrócili znani wszystkim aktorzy z serialu (oprócz Kim Cattrall, która od dłuższego czasu ma na pieńku z Sarą Jessiką Parker). Największym zaskoczeniem była jednak śmierć słynnego Mr Biga w pierwszym odcinku. Teraz ten temat wydaje się już passé, bo na jaw wyszły wstrząsające informacje o aktorze.
Media donoszą właśnie o ciężkich oskarżeniach, jakie pod adresem aktora wysunęły dwie kobiety. Podające się za ofiary aktora osoby twierdzą, że zostały zgwałcone przez Chrisa Notha. Jak podaje "The Hollywood Reporter" do jednej z napaści miało dojść w 2004 roku, kiedy aktor miał 49 lat, a ofiara zaledwie 22. Gwiazdor "Seksu w wielkim mieście" miał pobić kobietę, a później ją wykorzystać. Po tragicznym zdarzeniu 22-latka miała zgłosić się do szpitala, gdzie założono jej kilka szwów.
Zarzuty wobec 67-letniego aktora zostały szczegółowo opisane w opublikowanym przez "The Hollywood Reporter" artykule. Okazuje się, że dwie kobiety, które oskarżają Chrisa Notha i które się nie znają, zgłosiły sprawę tabloidom w kilkumiesięcznym odstępie.
Ofiary nie chcą ujawniać swojej tożsamości. Posługujące się pseudonimami domniemane ofiary napaści to 40-letnia Zoe i 31-letnia Lily. Jak przekazał amerykański portal, kobiety zdecydowały się opowiedzieć swoją historię po tym, jak ogłoszono, że powstanie serial "I tak po prostu...".
Obie ofiary ujawniły, że do napaści doszło w domach należących do Chrisa Notha. Zoe miała zostać zaproszona do domu aktora w Los Angeles, żeby zwrócić mu książkę, którą jej pożyczył. Kobieta zeznała, że aktor wyśmiał ją, kiedy poprosiła go o użycie prezerwatywy.
To było bardzo bolesne, krzyknęłam: "Stop!", a on nic nie zrobił. Zapytałam: "Czy możesz chociaż użyć prezerwatywy?", a on śmiał się ze mnie - wyznała Zoe.
Lili dostała zaproszenie do nowojorskiego mieszkania słynnego Mr Biga po odbytej randce. Gwiazdor miał zaproponować kobiecie spróbowanie "jego kolekcji whisky".
Głos w sprawie zabrał sam Chris Noth, który zaprzeczył, jakoby kiedykolwiek dopuścił się gwałtu.
Oskarżenia przeciwko mnie wysuwane przez osoby, które spotkałem lata, a nawet dekady temu, są kategorycznie fałszywe. Te historie mogły pochodzić sprzed 30 lat lub 30 dni - "nie" zawsze znaczy "nie" - to granica, której nie przekroczyłem. Spotkania były zgodne. Trudno nie kwestionować czasu ukazania się tych historii. Nie wiem na pewno, dlaczego teraz wychodzą na jaw, ale wiem jedno: nie zaatakowałem tych kobiet - tłumaczy aktor.