Od kilku tygodni koronawirus sieje grozę na całym świecie. Epidemia wybuchła w chińskim miasteczku Wuhan i szybko rozprzestrzeniła się na pozostałe kontynenty. W środę w Polsce potwierdzono pierwszy przypadek chorego zakażonego koronawirusem. Jest nim 66-letni mieszkaniec małej miejscowości o nazwie Cybinka. Aktualnie chory przebywa w Szpitalu Uniwersyteckim w Zielonej Górze.
Minister Zdrowia, Łukasz Szumowski, uspokaja, że nie ma powodów do paniki, bo "pacjent zero" szybko został zdiagnozowany. Na wszelki wypadek jednak służby medyczne testują rozwiązania, które mogą być konieczne, gdy wirus rozprzestrzeni się w naszym kraju.
Z powodu wykrycia koronawirusa u mieszkańca podsłubickiej miejscowości, w Słubicach odbyła się konferencja prasowa, na której wystąpiła dyrektorka tamtejszego Sanepidu, Jadwiga Caban-Korbas. Kobieta zachowywała się dość nietypowo. Zdradzała na przykład informacje z prywatnego życia zakażonego pacjenta.
Żona tego pana, z którą ten pan jest w separacji, i syn tej pani z pierwszego małżeństwa, tej żony, czy może byłej żony, czy żony, z którą jest w separacji, na szczęście mieszkają w odrębnych mieszkaniach - tłumaczyła. Rozumiecie Państwo, przez sień, po dwóch stronach domu. Ta pani młoda, ona nie chce za bardzo współpracować (...) nie chce podać jej danych, ani żona tego pana, bo to nie jest jej dziecko, tylko jego, a on już na tyle wyzdrowiał, że już się odgrażał, tzn. jeszcze nie wyzdrowiał.
Ja nie potrzebuję jego danych, żeby je sprzedać na targu w poście, poopowiadać przyjaciółce czy przy budce z piwem. Co to jest w ogóle ten koronawirus? - zastanawiała się.
W dalszej części przemówienia pani dyrektor sypnęła garścią przydatnych rad.
Ja nie wiem, kto kogo poczęstował i czym... Apeluję do Państwa - nic się nie dzieje! Natomiast dowala, że tak powiem, ludziom starszym i schorowanym. Dobra, lecimy dalej... Ja dziś od rana nie wiem, jak się nazywam, a Cybinka wygląda, jakby ją korniki zjadły, a przynajmniej Biedronka w Cybince. Trzymajcie zapasy na gorsze czasy!
Nie całujcie się z nikim, kto wykazuje objawy infekcyjne i nie jest mężem. A nawet może i z mężem nie, bo po co chłopa tam zarazić? Nie plujemy na ulicy, bo wirus lubi człowieka! On wcale nie chce siedzieć na powierzchniach, które nie są ludzkie - nie ma się tam czym paść! - wyjaśniła.
Następnie Caban-Korbas zwróciła się do policji.
Policję bym prosiła o ewentualną pomoc, gdybym miała jakichś filozofów, którzy nie chcą się tej kwarantannie poddać, albo zwiewają, albo coś, jak ten dziadek tam w tych Włoszech, no ale przy niedotlenionym mózgu pacjenci zachowują się różnie... Nie ma tu żadnego leśnika? Dobra, nie odstrzeli mnie... Spoko spoko, obejmiemy nadzorem szpital - powiedziała.
Na koniec pani dyrektor zaśpiewała fragment hitu zespołu Happy End, Jak się masz kochanie i pomachała do słuchaczy.
Przemówienie nie spodobało się przełożonym kobiety. Państwowy Wojewódzki Inspektor Sanitarny w Gorzowie Wielkopolskim zwrócił się do Starosty Pana Leszka Bajona o odwołanie pani Inspektor ze stanowiska. W oświadczeniu napisano, że zaprezentowany przez nią "sposób informowania o koronawirusie był niedopuszczalny". Kobieta sprawowała funkcję od stycznia 2018 roku.
Jak udało się ustalić dziennikarzom Wirtualnej Polski, pani dyrektor jednak nie straci pracy, a jedynie będzie miała "rozmowę dyscyplinującą".
Co za ulga.