Meghan Markle i książę Harry zapewne na długo zapamiętają niedawne wyjście na galę w Nowym Jorku. Niedługo po fakcie para publicznie się poskarżyła, że po odjeździe paparazzi ruszyli za nimi w pościg, który był dla Sussexów "niemal katastrofalny". Taka narracja nie została jednak przyjęta ze zrozumieniem przez część znanych osobistości i dziennikarzy, którzy zarzucają im, że chyba trochę wyolbrzymiają.
Zobacz: Meghan Markle i książę Harry o włos od tragedii! Brali udział w niebezpiecznym pościgu paparazzi
Meghan Markle i książę Harry skarżą się na "niemal katastrofalny" pościg paparazzi
O rzekomo "niemal katastrofalnym" zajściu z udziałem Meghan Markle i księcia Harry'ego poinformował opinię publiczną ich rzecznik prasowy. Ten opisał zdarzenie jako "dwugodzinną pogoń, która była o włos od tragedii", ale zdania pary nie podziela ani taksówkarz, ani spora część komentujących. Whoopi Goldberg drwiła nawet, że "gdyby pościgi ulicami Nowego Jorku były możliwe, to może udałoby się czasem dojechać do teatru na czas".
Przypomnijmy: Taksówkarz Meghan Markle i księcia Harry'ego PODWAŻA ich fantazje o "szaleńczym pościgu": "Nie było mowy o niebezpieczeństwie"
Do sprawy odniosła się jeszcze telewizyjna osobowość Megyn Kelly, która również nie daje wiary w wersję przedstawioną światu przez Sussexów. Drwiny i poddawanie w wątpliwość słów pary skłoniły natomiast do reakcji osoby, które od dawna są Meghan i Harry'emu przychylne. Mowa m.in. o Gayle King, dziennikarce i bliskiej znajomej Oprah Winfrey, która postanowiła wziąć ich w obronę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dziennikarka broni Meghan i Harry'ego. "Umniejsza się to, jak się wtedy czuli"
King zgodziła się skomentować sprawę w rozmowie z portalem Page Six, który teraz cytuje jej słowa na swoich łamach. Rzekomo "niemal katastrofalne" zdarzenie z udziałem Meghan i Harry'ego nazywa "niefortunnym", a w dalszej części wypowiedzi nie odmówiła sobie wbicia szpili tym, który starają się marginalizować sprawę.
Mam problem z tym, że każdy stara się umniejszyć to, jak się wtedy czuli. Mam z tym ogromny problem. Próbuje się trywializować ich uczucia. Bardzo im współczuję i przykro mi, że musieli przez to przechodzić - mówi.
Jednocześnie dziennikarka twierdzi, że każdy może oczywiście wyciągnąć własne wnioski, ale wszystko i tak sprowadza się do tego, jakie odczucia mieli sami zainteresowani.
Każdy może mieć swoje zdanie, ale wszystko wciąż sprowadza się do jednej kwestii: "Jak musieli się wtedy czuć?" - podsumowała.
Zmieniła Waszą perspektywę?