Marek Rabij opowiedział w Dzień Dobry TVN o reakcji firm odzieżowych po spaleniu się jednej z fabryk w Bangladeszu w 2012 roku. Dziennikarz pojechał do Dhaki poznać z bliska warunki, w jakich produkuje się ubrania dla polskich i zagranicznych marek. Swoje spostrzeżenia opisał w książce Życie na miarę. Odzieżowe niewolnictwo. Według niego nieprawdą jest, że jeśli będziemy w Europie więcej płacić za ubrania, to ludziom w Bangladeszu będzie lepiej. Zdaniem Rabija wyzysk tamtejszych pracowników to sytuacja bez wyjścia, także ze względu na gęstość zaludnienia.
Ludzie desperacko walczą o pracę. Tam nie ma rynku pracy, umiejętności nie są wyceniane. Tam przypada 6 tysięcy osób na km², walczą desperacko o przetrwanie. Nie ma mechanizmu, by nakłonić właścicieli fabryk w Bangladeszu, by oni pieniądze, które dostają do kieszeni od europejskich zamawiających, przekazali dalej. Wszyscy, którzy chcą się liczyć w branży odzieżowej, muszą być w Bangladeszu, polskie firmy też.
Naprawdę muszą je tam szyć?
Przypomnijmy też: Pokazali im, KTO SZYJE KOSZULKI za 2 euro! Zobaczcie reakcje ludzi...