Czwartek mógł dla Andrzeja Dudy skończyć się znacznie gorzej, niż się zaczął. Prezydent uznał bowiem opinię rządu i podpisał zarządzenie o wprowadzeniu stanu wyjątkowego w części kraju. Póki co stan wyjątkowy obejmuje sześć przygranicznych powiatów, na terenie których znajduje się 115 miejscowości. Chociaż wprowadzenie stanu wyjątkowego zwykle rozważa się w ostateczności, mało co wskazywałoby, że prezydent jakoś się tym przejął.
Czwartek zakończył bowiem całkiem miło, kibicując na Stadionie Narodowym, gdzie rozegrano mecz Polska-Albania. Obok Andrzeja Dudy zasiedli między innymi Jacek Kurski i Piotr Gliński, a gdzieś obok kibicowała śmietanka WAGs.
Zdjęcia kibicującego Andrzeja Dudy obiegły media, także te społecznościowe, gdzie wywołały niemałe zamieszanie. Zwróciło na nie uwagę kilkoro publicystów, którzy skrytykowali fakt, że wprowadzenie stanu wyjątkowego (pierwszego w historii III RP) przeszło raczej bez echa, bo Andrzej Duda poszedł kibicować na mecz. Jeszcze wiosną 2019 roku, gdy wybuchła pandemia koronawirusa, stan wyjątkowy był wszak odmieniany przez wszystkie przypadki...
Bartosz Wieliński z "Gazety Wyborczej" napisał, że działania Dudy to "bezwstydna prezydentura w głębokim kryzysie intelektualnym". Trzy grosze do sprawy dorzucił też niezawodny w takich sytuacjach Andrzej Saramonowicz, który wyzłośliwił się, że prezydent z prezesem telewizji "wydawał polecenia oddziałom wojska":
Sytuacja w państwie jest na tyle poważna, że zaraz po wprowadzeniu stanu wyjątkowego prezydent jako zwierzchnik sił zbrojnych udał się do bunkra atomowego. EDIT: udał się na Stadion Narodowy, gdzie odpowiednio zaszyfrowanymi ruchami biało-czerwonego szalika wydawał polecenia oddziałom wojska, rozlokowanym na granicy z Białorusią. Prezydentowi towarzyszył prezes telewizji, który własnym szyfrem redagował na bieżąco treść pasków w Wiadomościach - stwierdził scenarzysta.
Rozumiecie tę krytykę?