W mediach nie cichnie dyskusja na temat grupy wybrańców Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, którzy zostali przedwcześnie zaszczepieni przeciwko koronawirusowi w ramach spowitej tajemnicą akcji zachęcania obywateli do przyjęcia szczepień. Przypomnijmy, że w ramach fazy "zerowej" akcji szczepionki miały trafić wyłącznie do pracowników sektora ochrony zdrowia, pracowników domów pomocy społecznej i miejskich ośrodków pomocy społecznej oraz personelu pomocniczego i administracyjnego w placówkach medycznych.
Wśród osób ze świata kultury i sztuki, które zostały wyselekcjonowane do przedwczesnego przyjęcia szczepionki, znaleźli się m.in. Krystyna Janda, Leszek Miller, Andrzej Seweryn, Maria Seweryn, Wiktor Zborowski i Krzysztof Materna. Krytykowany za faworyzowanie wybranej grupy szczęśliwców WUM zasłania się zaleceniami NFZ, zgodnie z którymi planował w ten sposób promować szczepienia wśród Polaków. W międzyczasie szef Resortu Zdrowia Adam Niedzielski twierdzi, że taki krok to nadużycie ze strony uniwersytetu i zapowiada wyciągnięcie odpowiednich konsekwencji.
Do osób, które przyznały się do przyjęcia szczepienia w fazie "zerowej", dołączył właśnie Edward Miszczak. W sobotnim wydaniu Faktów TVN dyrektor programowy stacji wyjawił, że na podjęcie decyzji dostał bardzo mało czasu, a jego intencją nie było pozbawienie szczepionki osoby, która mogłaby jej bardziej potrzebować.
Zostałem powiadomiony przez szpital, w którym kiedyś byłem leczony, że jest możliwość wzięcia szczepionki pod warunkiem, że stawie się w ciągu godziny. Mam 65 lat i zdecydowałem się skorzystać, będąc przekonanym, że to część akcji promującej - zapewnia Edward Miszczak.
Nie uważacie, że tego typu przedsięwzięcia powinny być prowadzone z większą transparentnością, aby nikt nie mógł mieć wątpliwości co do intencji jej organizatorów?