Edyta Górniak, jako wciąż jedna z najważniejszych postaci polskiej estrady, może śmiało przebierać w propozycjach występów w rozmaitych formatach telewizyjnych. Niespełna 2 tygodnie temu mogliśmy usłyszeć ją po dłuższej przerwie w finale "Tańca z Gwiazdami". Punkt kulminacyjny tego wyjątkowego momentu nastąpił jednak za kulisami produkcji.
ZOBACZ: Niemożliwe stało się możliwe. Doda i Edyta Górniak POGODZIŁY SIĘ podczas finału "Tańca z Gwiazdami"
Oprócz producentów wielkich show równie często do jej managmentu zwracają się dziennikarze z prośbą o udzielenie przez Edi dłuższego wywiadu. O jej udział w swoim podcaście od lat zabiega Żurnalista. Wygląda jednak na to, że nie będzie mu dane porozmawiać z diwą w cztery oczy.
Edyta Górniak podważyła kompetencje zawodowe Żurnalisty
Fani artystki od długiego czasu czekają na możliwość wysłuchania szczerej rozmowy, w której miałaby czas i przestrzeń otworzyć się na wiele wątków dotyczących zarówno jej kariery muzycznej, jak również sfery prywatnej. Najprawdopodobniej nie nastąpi to w cieszącym się olbrzymią popularnością programie Żurnalisty. Wszystkiemu winien okazał się niedawno opublikowany wywiad z Adamem Sztabą.
Dyrygent, który wiele lat temu współpracował z Edytą Górniak, nigdy nie powiedział na jej temat złego słowa. Dość krytycznie odniósł się jednak do przebiegu jej kariery, co mogło rozzłościć delikatną niczym płatek śniegu piosenkarkę. Ponowienie zaproszenia do podcastu Żurnalisty spotkało się więc ze zdecydowaną reakcją gwiazdy.
Panie Żurnalisto, tak jak obiecałam panu w naszej bezpośredniej rozmowie, na czas powrotu do moich aktywności zawodowych, będzie pan pierwszą osobą, której dedykuję dłuższą i szczerą rozmowę. Dotrzymałam swojego słowa, odmawiając przez te długie miesiące wszystkim, którzy o taką rozmowę i spotkanie proszą. Niektórzy czekają równie długo jak pan - napisała na wstępie wiadomości upublicznionej na InstaStories.
Edyta Górniak była już gotowa spotkać się z mężczyzną. Jak jednak przyznała, szansa na rozmowę bezpowrotnie uciekła mu sprzed nosa.
Ponieważ jednak użył pan mojego nazwiska do promocji innego nazwiska, (...) używając przy tym mojej osoby w świetle i w sposób sugerujący negatywny odbiór mojej 33-letniej pracy, a także, ponieważ zignorował pan telefon od mojego menedżmentu w tej właśnie sprawie, przestaje pan być dla mnie partnerem do współpracy. I z przyjemnością muszę panu kolejnego zaproszenia odmówić. Zastanawialiśmy się z moim managmentem, czy to dziecięcy brak cierpliwości naszego spotkania, czy idiotyzm, aby tuż przed metą stracić jedyną szansę spotkania, o którą prosił pan kilka lat. No cóż, ma pan jeszcze czas nauczyć się etyki zawodu - dosadnie skomentowała jego warsztat dziennikarski.
Żałujecie?