Poza niewątpliwym sukcesem komercyjnym i rzadko spotykaną umiejętnością angażowania publiki w kreowane przez siebie historie, postać Jakuba Żulczyka kojarzy się przede wszystkim z bezkompromisowymi opiniami, którymi pisarz bardziej niż chętnie dzieli się w mediach społecznościowych.
Inspiracją do jego najnowszych wpisów stała się niedawno polska diwa Edyta Górniak, która wzięła udział w koncercie Telewizji Polskiej Murem za polskim mundurem, za co zresztą zgarnęła całkiem pokaźną sumkę. Żulczykowi ciśnienie podniósł szczególnie repertuar, który piosenkarka wybrała sobie do koncertu. Trudno bowiem wyobrazić sobie, aby Czesław Niemen pochwalał dziś działania władzy na granicy polsko-białoruskiej.
Zobacz: Jakub Żulczyk MIAŻDŻY Edytę Górniak: "Wokalistka SKOMPROMITOWANA artystycznie i WIZERUNKOWO"
I tak w swoim wpisie Żulczyk określił Edytę mianem "wokalistki skompromitowanej i artystycznie, i wizerunkowo, kobiety, której ostatnim przebojem była polska lokalizacja songu z bajki Disneya 25 lat temu i która obecnie zajmuje się szerzeniem marsjańskich majaczeń". Po tak kwiecistej recenzji nikt raczej nie zdziwiłby się, gdyby Górniak zareagowała ostrym odpaleniem się w sieci. Oświecona artystka i tym razem wybrała jednak ścieżkę pokoju. W swojej odpowiedzi na komentarz pisarza zawarła, co prawda, kilka szpil, jednak wszystkie je schowała pod ciepłym płaszczykiem "życzeń światłości i modlitwy".
Szanowny Panie Żulczyk. Wybaczam Panu szczere intencje obrażenia mnie i z przykrością, lecz także szczerze, muszę Panu tej przyjemności odmówić. Urazić mnie miałby moc jedynie mój wyłączny autorytet. Mogłabym Panu kiedyś o nim opowiedzieć przy herbacie, ale czytam w przestrzeni, że na razie nie jest Pan gotowy.
Odbieram Pana gorycz pisowni jako "nad" wyraz niski stopień świadomości, wysoki za to stopień samotności i przeciętny stopień kultury słowa i umiejętności posługiwania się językiem polskim, co pisarzowi nieco jednak nie przystaje. Zwyczajnie pomylił pan rolę muzyki z polityką, chcąc muzykę postawić do odpowiedzialności za politykę i cierpienie ludzi. Muzyka zawsze, nawet w czasie wojny, ma tę samą rolę - ma łagodzić obyczaje - i tę rolę jej, proszę, zostawmy - tłumaczy się w liście do Żulczyka opublikowanym na InstaStories.
Dalej Górniak przekonuje, że na scenie występuje wcale nie w celach zarobkowych. Mianowicie gwiazda czuje się powołana do walki o pokój, którą to misje wykonuje poprzez swój śpiew.
Pan nawołuje do podziałów i agresji - ja do łagodności i pojednania. Wychodzę na scenę w obronie normalności, której ludzie ogromnie potrzebują, i z misją pokojową. Nawet jeśli czyjaś percepcja tego nie pojmuje. Taka jest prawda. A moja prawda jest większa od czyjegoś niezrozumienia.
Jestem o Pana spokojna, bo wiem, że doświadczenie życia przewróci w Panu wartości. Przesyłam Panu światłość i modlitwę i wolę myśleć o Panu, że był Pan nieświadomy, niż że wykonał pan pracę "publicznego pałowania" na czyjeś zlecenie. Pozdrawiam serdecznie - czytamy na profilu Edyty.
O dziwo Żulczyk pozdrowienia od Górniak przyjął wyjątkowo ciepło. Co prawda również zawarł w swoich podziękowaniach za życzenia szpilę. Można jednak przypuszczać, że jednocześnie zakończył swój mini-konflikt z piosenkarką.
No było wczoraj śmiesznie, a najśmieszniejszy z tego wszystkiego, poza jakimś nieszczęśnikiem, który napisał do mnie "ty żyd ku" z konta o nazwie Kiełbasa Krakowska, był ban na 24 godziny. Natomiast p. Górniak przesyła mi światłość i modlitwę. Dzięki, w odpowiedzi życzę szeroko pojętego zdrowia - pozdrowił na Facebooku pisarz.
Miło, że koniec końców obyło się bez wulgaryzmów mimo diametralnej różnicy poglądów?