Jeszcze kilka lat temu trudno było nadążyć za przyspieszonym biciem serca Edyty Górniak. Piosenkarka wikłała się w kolejne romanse, które za każdym razem kończyły się fiaskiem. Nic więc dziwnego, że diwa odpuściła sobie poszukiwania życiowego partnera i woli być spełnioną singielką.
Do tak radykalnej zmiany w podejściu do mężczyzn u Edi przyczynił się jej ostatni związek. Na początku zeszłego roku artystka wyjawiła, że ma za sobą trwający 8 miesięcy związek, który zakończył się "spektakularną wręcz zdradą". Wówczas celebrytka wolała jednak zachować pikantne szczegóły dla siebie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Teraz wokalistka zmieniła zdanie i ze szczegółami opowiedziała o kulisach relacji, o której "nie wiedział prawie nikt". W rozmowie z Adrianem Nychnerewiczem z "Super Expressu" 49-latka przyznała, że większość partnerów w jakiś sposób ją zraniła, jednak żaden z nich nie nadwyrężył jej zaufania, jak ten ostatni.
Kilku mężczyzn zdradziło mnie finansowo, kilku emocjonalnie. Ale nie wszyscy. Czasem były to po prostu znaczące różnice charakterów. Po ostatnim 8-miesięcznym związku facet, który jak lew walczył o moje zaufanie, tłumaczył mi potem swoją zdradę, uwaga, tęsknotą za mną i smutkiem, że mnie nie było. Inaczej mówiąc, gdybym nie wyjeżdżała do pracy i zawsze trzymała go za rękę, to byłby spokojny i mnie nie zdradził. Dodam że mówił to ponad 40-letni facet…
Andrzej, bo tak miał na imię wspomniany 40-latek, miał manipulować Edytą, jednocześnie zdradzając ją z inną. Jak się później okazało, kochanka zaszła z nim w ciążę, co mężczyzna również próbował zataić przed Górniak.
Z zasady mierzę ludzi swoją miarą. W tym ostatnim przypadku, gdyby nie ciąża, która była wynikiem zdrady, być może nadal nieświadoma wiernie trwałabym w związku, nie wiedząc, że Andrzej ma skłonności do zdrad, a także psychopatii, czyli manipulacji innymi ludźmi. Myślę, że to rodzaj patologii, jeśli mężczyzna, nawet kiedy tamta kobieta była już w ciąży, nadal prosił mnie, abym go nie zostawiała i abyśmy nadal się spotykali. Dając prezenty i kwiaty z przeprosinami, tłumacząc, że tak bardzo tęsknił za mną, że po prostu mnie zdradził.
Związek z Andrzejem był dla Edyty gorzką lekcją. Gwiazda uzmysłowiła sobie, że w uczuciach nie ma miejsca na kompromis. A jakie ma oczekiwania wobec ewentualnego towarzysza życia?
Po tym rozstaniu bardzo boleśnie zrozumiałam, po raz pierwszy w życiu, że nigdy już nie mogę być w relacji z mężczyzną, który nie posiada moich standardów szczerości, dobroci, empatii, przejrzystej komunikacji, hojności, partnerstwa i troski. Także z takim, który w różnych warstwach życia posiada mniej niż ja. Interesowność szybko się ujawnia. […] Ja z pewnością zasługuje na osobę tak samo wierną, jaką jestem ja sama. Nie na zdrajcę, lecz na najlepszego faceta, jaki chodzi po tej ziemi. Bo dla żadnego innego nie oddam już przestrzeni mojej wolności, niezależności i szczęścia. Żaden inny niż najlepszy nie zasługuje na najmniejszy nawet skrawek mojej kobiecości i mojego serca. I rozumiem to dopiero dzisiaj, wie pan? Przez wcześniejsze lata zawsze zaniżałam swój standard i poniżałam samą siebie, bo przez okrutne dzieciństwo pozostał we mnie podświadomy program ofiary.
Piosenkarka długo nie potrafiła mówić na głos o relacji z mężczyzną, który tak bardzo ją zranił. Nie mogła uwierzyć, że dała się tak omamić oszustowi.
Prawdę mówiąc, pierwsze, co czułam po szoku tamtych doświadczeń "partnerskich", to wstyd. […] Wstydziłam się przed samą sobą, że otworzyłam przestrzeń serca dla osoby bez podstawowych wartości moralnych. Że uwierzyłam w interesowną iluzję, którą wykreował. Wolałam myśleć, że jestem mądrzejsza w moim wieku. Na szczęście uwolniłam już to uczucie. Zrozumiałam też, że Andrzej się bał. Często zresztą powtarzał: "nie jestem taki wspaniały, jakim mnie widzi twoje serce. Nie zasługuję na ciebie". W tym jednym wypadku chyba miał rację.
Mimo traumatycznych przeżyć, które zafundował jej eks, Górniak życzy mu dobrze.
Każdy zasługuje na miłość. Andrzej mnie zranił, bo ktoś kiedyś zranił jego. Nie uleczył tego i powtórzył własną traumę. Tak potwornie bał się ponownego zranienia, że wyemitował i sam zrealizował własny lęk.
Nie oznacza to jednak, że zapomniała o wyrządzonej jej krzywdzie. Wokalistka oceniła, że nawet zwaśniony z nią Dariusz Krupa miał więcej do zaoferowania niż Andrzej, którego określiła mianem "karykatury faceta".
Każdy mężczyzna, z którym kiedykolwiek dzieliłam swoją przestrzeń, miał w sobie coś wyjątkowego. Nawet jeśli nasze charaktery ostatecznie się nie zgadzały. Ojciec Allana także. Ale ten ostatni był... z przykrością to mówię, karykaturą faceta. Musiałam być w potwornej formie życiowej, otwierając wtedy przestrzeń serca.