Po pamiętnym "lajwie" na Edytę Górniak spadła fala krytyki. Nawet najbardziej oddani fani nie mogli uwierzyć w jej słowa, o autorytetach medycznych nie wspominając.
Choć diwa początkowo uparcie forsowała swoje spiskowe teorie, być może ostatnio doszła do wniosku, że ostracyzm środowiska artystycznego, medycznego czy opinie zwykłych internautów mogą ją zbyt wiele kosztować. W związku z tym wydała oświadczenie na swoim Facebooku, w którym zapewniła, że jej słowa zostały zmanipulowane. Nadal broniła jednak tezy, że koronawirusa nie ma.
We wtorek w Edycie chyba coś pękło, gdyż pierwszy raz od początku pandemii wyznała, że... w nią wierzy. W emocjonalnym nagraniu do fanów jeszcze raz wykreowała się na ofiarę "brutalnej manipulacji".
Cześć kochani moi, niespodzianka! Chciałam was ucałować i życzyć pięknego dnia. Powiedzieć, że tęsknię, dostaję dużo przepięknych słów miłości, zrozumienia i wsparcia - zaczęła, po czym przeszła do konkretów:
Jak już się wszyscy wypowiedzieli, to ja też chciałam coś powiedzieć. Kłamstwa, kłamstwa, kłamstwa. Zwróćcie uwagę na to, żeby nie ulegać takiej masowej manipulacji, bo wygląda na to, że wszystko ludziom można wmówić. Moje słowa zostały zmanipulowane w dość brutalny sposób i opinie, które się na nich opierają, są po prostu nieuzasadnione.
Nie powiedziałam, że ludzie nie chorują, że nie ma zakażeń, szpitale są puste. Powiedziałam coś zupełnie innego. Oczywiście, że wirus jest, mamy na to mnóstwo dowodów na całym świecie, oczywiście, że ludzie chorują i, niestety, masowo umierają.Ta brutalna manipulacja i wkładanie w moje usta słów, których nie powiedziałam lub nadawanie im innego znaczenia jest po prostu świadomą manipulacją - podkreśliła na koniec.
Myślicie, że doznała objawienia?