Edyta Pazura zyskała popularność po tym, jak wyszła za jednego ze słynnych polskich aktorów, Cezarego Pazurę. Celebrytka wykorzystała rozpoznawalność i stała się pełnoetatową influencerką. Jej poczynania na Instagramie śledzi ponad 255 tysięcy osób. Poza rodzinnymi fotkami, Edyta pozostawia w swoich mediach społecznościowych przestrzeń na poruszanie istotnych, według niej, tematów.
Kilka miesięcy temu celebrytka wprost przyznała, że rozważa wypisanie pociech ze szkoły i rozpoczęcie domowego nauczania, by miały więcej czasu na realizowanie pasji. Pazura publicznie ubolewała nad liczbą sprawdzianów, które czekają jej najstarszą córkę. Jakiś czas temu 34-latka szumnie ogłosiła, że rzeczywiście wypisała pociechę z polskiej szkoły, narzekając tym samym na rodzimy system edukacji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ja podziękowałam za polski system nauczania i przeniosłam Amelię do szkoły europejskiej. Amelia chce się rozwijać artystycznie, a polski system nie przewiduje miejsca dla takich dzieci - pisała celebrytka.
Przy okazji ostatniego Q&A Pazura powróciła do nośnego tematu i znów wdała się w dyskusję na temat polskiego systemu edukacji. Jeden z obserwatorów zapytał, dlaczego zmieniła córce szkołę, zaznaczając, że sam zastanawia się nad podobną decyzją. Edyta chętnie udzieliła obszernej odpowiedzi, kolejny raz ukazując szkolną rzeczywistość w kraju.
Bo uważam, że polski system edukacji to (zaraz po systemie zdrowotnym) puszka pandory, która została już otwarta. To, co nazywane jest "systemem edukacji" jest wielkim niewypałem i tragedią dla nauczycieli, uczniów i rodziców. Nie ma żadnej selekcji informacji, które znajdują się w podręcznikach. Do tego wymagania nauczycieli (...), które wywierają presję u dzieci, ich coraz gorszy stan psychiczny. Nie jest prawdą, że dzieci mają problemy od smartfonów, iPadów, etc. One po prostu uciekają do tego świata. Miejsca pozornie bezproblemowego i szczęśliwego - tłumaczyła Pazura.
Celebrytka kontynuowała temat edukacji, gdy jeden z fanów zapytał, czy jej córka odczuwa różnicę po zmianie szkoły.
Tylko taką, że jest lepiej. Nie ma ciśnienia, aczkolwiek wymagania szkoła ma również wysokie. Przede wszystkim tam uczeń ma dogadać się z nauczycielem (...). Ja jako rodzic nie czuję presji na sobie, jaką odczuwałam wcześniej (...). Z dziećmi rozmawiam na różne tematy, a nie tylko o szkole. Dodatkowo nie ma przerzucania odpowiedzialności na rodzica, co było dla mnie wcześniej nie do zniesienia. Wymagania, wymagania i tylko wymagania. A potem jest larum, że pełno dzieci w depresji - podsumowała celebrytka.
Zgadzacie się z przemyśleniami Edyty?