W grudniu Danuta Martyniuk towarzyszyła Zenkowi podczas Koncertów Kolęd dla Polonii, które odbywały się w Stanach Zjednoczonych. W trakcie podróży małżeństwo zgodziło się dać wspólny występ podczas nieco kameralniejszego spotkania. Nagranie ich popisu wokalnego stało się hitem w mediach społecznościowych. Zdaniem eksperta od mowy ciała, gwiazdą wieczoru była właśnie Danusia. Potwierdzeniem wspomnianej tezy ma być nieustająca "bitwa o mikrofon".
Tego wieczoru odbył się minikoncert Danuty i Zenka, a nie Zenka czy Zenka i Danuty. Patrząc racjonalnie, dla zebranych była to gratka. Nie tyle zobaczyć Martyniuka, ile Martyniuków. Maestro Martyniuk o tym zapomniał, co było widać w niemal stałej rywalizacji o mikrofon. Napięte mięśnie nadgarstka i przedramienia (ciągnące mikrofon w jej kierunku) można było zobaczyć z daleka - ocenił dla Plotka Maurycy Seweryn.
Ekspert od mowy ciała ocenił wspólny występ Zenka i Danuty Martyniuków: "Chciał zagłuszyć wycie żony i przerwy w śpiewaniu"
Maurycy Seweryn zwrócił również uwagę na mimikę Zenka, który chciał ponoć odciągnąć uwagę od zachowania żony, a także jej "wycia". Usilne szarpanie Danuty za mikrofon miało wzbudzić u wokalisty poczucie wstydu oraz zniecierpliwienia.
Próbował mimiką oraz kinestetyką zagrać romantyczną atmosferę, ale nie wyszło. Nie udało się zatuszować zachowania żony. Starał się być bliżej mikrofonu nie dlatego, że chciał być ważniejszy. Chciał zagłuszyć wycie żony i przerwy w śpiewaniu, kiedy wykonywała "taneczne ruchy" i zapominała, że istnieje coś takiego jak mikrofon. W takich sytuacjach, kiedy żona jeszcze bardziej ciągnęła za mikrofon, dwa razy mimicznie pan Martyniuk wyraził zawstydzenie i zniecierpliwienie - dodał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Specjalista od mowy ciała stwierdził, że żona Martyniuka nie poczuła się wystarczająco zatroszczona, przez co szybko po występie zniknęła w tłumie. W tym samym czasie Zenek zamiast dodać Danusi otuchy, zaczął się wpatrywać w ekran smartfona...
Kiedy skończyli śpiewać, można było w zachowaniu Danuty Martyniuk zobaczyć, jak silne emocje stresu towarzyszyły jej przy wspólnym wykonaniu tego utworu. Kiedy mąż nie reagował odpowiednio i nie zatroszczył się o nią, od razu uciekła ze sceny, witając się z sympatycznym potężnym dżentelmenem. Powinien to robić mąż. Potrzebowała tego. Tego przytulenia w silnym stresie. A potem szybko pobiegła za publiczność. W czasie, kiedy żoną targają silne emocje, pan Martyniuk zajął się… swoim telefonem - podsumował.
Lubicie tę parę?