Przez ostatnich kilka tygodni w mediach co chwile pojawiały się nowe skandaliczne doniesienia dotyczące warunków pracy na planie The Ellen DeGeneres Show, czyli jednego z najsłynniejszych talk show w USA. Rewelacje były o tyle zaskakujące, że Ellen cieszyła się dotychczas wielką sympatią widzów i kreowała się na osobę niezwykle empatyczną oraz zabawną. Jak się okazuje, jej motto "be kind" (bądź życzliwy), niewiele ma wspólnego z postawą, którą rzeczywiście reprezentuje...
Byli współpracownicy twierdzą, że celebrytka jest jedną z "najwredniejszych żyjących osób", która często upokarzała i wyżywała się na członkach ekipy realizującej program. Miała też zabronić nawiązywać ze sobą kontaktu wzrokowego i odnosić się do "kolegów" z ostentacyjną wyższością. Ponoć wraz z producentami stworzyła wyjątkowo toksyczną atmosferę na planie, co bardzo kłóci się z wartościami, które publicznie wyznaje.
Oskarżenia byłych współpracowników zostały potraktowane na tyle poważnie, że wszczęto wewnętrzne śledztwo w tej sprawie. Głos zabrała też Ellen, która w liście wystosowanym do ekipy show w zawoalowany sposób przeprosiła za całą sytuację, zrzucając winę na producentów.
Ponieważ bardzo się rozwinęliśmy, nie byłam w stanie nad wszystkim zapanować i polegać na wszystkich. To się teraz zmieni i jestem zdeterminowana, by dopilnować, aby to się nie powtórzyło - napisała.
62 -latka zapewniła, ze "przeprasza" i zasugerowała, że zostaną wprowadzone nieokreślone zmiany. Ponoć niedługo później producent wykonawczy show, Ed Glavin, został zwolniony.
Jak twierdzi źródło DailyMail, Ellen jest załamana kryzysem wizerunkowym i rozważa nawet zakończenie swojego show.
Czuje, że nie może dalej tego kontynuować, a jedynym sposobem na odzyskanie osobistej marki jest zakończenie programu. Prawda jest taka, że wiedziała, co się dzieje. Może winić każdego producenta pod słońcem, ale ostatecznie to Ellen jest tą, która jest winna - twierdzi informator tabloidu.
Myślicie, że to rzeczywiście koniec show Ellen?