Elżbieta Zapendowska, uznana trenerka wokalna i ekspertka od emisji głosu, którą mogliśmy oglądać w takich programach jak "Idol" czy "Must Be the Music. Tylko muzyka", od lat zmaga się z problemami zdrowotnymi, a ponieważ medycyna okazała się nieskuteczna i żaden zabieg nie przywróci jej wzroku, podjęła decyzję o całkowitym wycofaniu się z zawodu.
Oficjalnie mówię, że wycofuję się dużymi krokami z branży i ze wszelkich czynności zawodowych. Ja już nie daję rady. Przede wszystkim z powodu ślepoty, ale też i wieku. Sztuka estradowa polega też na ocenie wizualnej. To nie jest bez znaczenia. Jeżeli ja widzę plamę zamiast wokalistki, to co ja mogę powiedzieć na temat jej estetyki wizualnej? Nic. Ja mogę powiedzieć tylko, że "jesteś piękną plamą" - powiedziała w lipcu w rozmowie z "Faktem".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Okazuje się, że nie tylko praca, ale i codzienne obowiązki sprawiają jej trudność. W najnowszym wywiadzie dla "Faktu" opowiedziała o trudnościach, z jakimi musi się mierzyć każdego dnia. Na szczęście może liczyć na pomoc asystenta, który towarzyszy jej m.in. podczas wizyt w telewizji.
Radzę sobie, jak mogę, na razie jest wszystko ok, ale będę musiała się wspomóc jednak jakąś panią pomagającą, która wpadnie do mnie z dwa razy w tygodniu. Mam problemy z praniem, sprzątaniem, gotowaniem, takimi codziennymi rzeczami. Na razie mam kochanego asystenta Konrada i jedną panią, która raz w tygodniu przyjeżdża do mnie. I to na razie wystarcza. Ale myślę perspektywicznie, przepraszam i trzeba będzie wzmocnić tę pomoc - powiedziała w rozmowie z dziennikiem.
Są jednak dni, kiedy Zapendowska jest skazana tylko na siebie. Jak mówi w "Fakcie", to dla niej bardzo uciążliwe, bo chociaż rozpoznaje zapachy, zdarza się, że podczas używania noża poważnie się skaleczyć.
Nigdy za dużo nie gotowałam, ale teraz jest jeszcze większy problem. Słabo sobie z tym radzę, cebulę sobie smażę i po zapachu poznaję, na jakim jest etapie. Rzadko więc mi się zdarza już coś gotować, choć bardzo to lubiłam i ponoć nieźle pichciłam. Teraz muszę sobie odpuścić. Chyba że ktoś mi pomaga, ale jak kroję tę cebulę, to czasami utnę sobie kawałek palca (...) Ciągle jestem uzależniona od kogoś. Nie widzę progów, nie widzę schodów, nie widzę niczego praktycznie. Mam swoje lata i jeszcze mi kręgosłup siada. Poza tym wie pani, jak się na publiczną osobę patrzą ludzie? "Patrz, idzie ta ślepa ojojoj", słyszę czasami. Albo, że taka znana i nie na obcasach. Zarzucili mi, że na pogrzebie Tadzia Woźniaka przyszłam w kapciach. No myślałam, że pęknę ze śmiechu. Dobrze, że mam poczucie humoru, bo bym zwariowała - powiedziała.
Trenerka stara się polegać na innych zmysłach, ale nie zawsze jej to wychodzi. Przestała także oglądać telewizję, bo straciło to dla niej sens.
Mam teraz bardzo wrażliwy dotyk, w torbie wszystko znajduję, poznaję po fakturze. Jak to u każdej kobity tam jest szwarc, mydło i powidło. I ja to, co trzeba, znajduję. W domu dotykam ceraty i wiem, gdzie się kończy. Cerata się zaczyna, to wiem, że będzie obok deseczka, do krojenia. Najgorzej jak mi coś upadnie, wtedy jest czołganie się i szukanie po omacku, co nie jest śmieszne. Ale mówię sobie, że to jest mój aerobik. Całe lata widziałam słabiej. Musiałam bliżej oglądać świat, telewizor oglądałam z metra, ale oglądałam. A teraz w ogóle już nie oglądam, bo to nie ma sensu - mówi ze smutkiem.