Drugiego dnia świąt mediami wstrząsnęła niespodziewana wiadomość o śmierci Emiliana Kamińskiego. O jego odejściu poinformowała Polska Agencja Prasowa, co wkrótce potwierdziła rzeczniczka Teatru Kamienica. Aktor zmarł w wieku 70 lat w swoim domu w Józefowie.
Kamińskiego pożegnało wielu pogrążonych w smutku koleżanek i kolegów z branży. Za pomocą mediów społecznościowych upamiętniły go m.in. Teresa Lipowska, Katarzyna Cichopek czy Joanna Opozda.
Aktor odszedł w otoczeniu najbliższej rodziny. Od kilku lat zmagał się z chorobą płuc. Dotychczas udawało mu się nad schorzeniem panować. Na początku roku poinformował, że przeszedł operację. Jego stan chwilowo się polepszył, jednak nie na długo. Jak ustalił "Super Express", Emilian w ostatnim czasie był w tak kiepskim stanie, że nie mógł nawet swobodnie mówić.
On kochał swój teatr i bał się, że już nigdy nie wróci na scenę, bo rokowania nie były najlepsze. Miał problemy z mówieniem i z oddychaniem. Kilka razy był w szpitalu, ale było coraz gorzej, mimo że miał najlepszą opiekę i zastosowano u niego nowoczesną terapię. Zdrowie niestety nie wracało - opisuje informator tabloidu.
Mimo ciężkiej choroby mąż Justyny Sieńczyłło planował powrót do pracy. Miał nawet zagrać w filmie.
Były zaplanowane zdjęcia do kolejnej części "U pana Boga w ogródku", ale ze względu na stan zdrowia Emiliana przeniesiono je na styczeń - opowiada osoba z jego otoczenia.