Rafał Brzozowski już w przyszłym tygodniu zaprezentuje się na eurowizyjnej scenie z utworem "The Ride". Wybór gwiazdora TVP wzbudził ogromne emocje w kraju. Poza Polską wokalista na razie wywarł dość umiarkowane wrażenie. Na kilka dni przed występem największym sukcesem prezentera "Koła Fortuny" jest chyba to, że, zdaniem niektórych, wydziela "big daddy energy".
Po pierwszych próbach Rafała Brzozowskiego przed udziałem w półfinale Eurowizji 2021 stało się jasne, że czeka nas niełatwa walka o przejście do kolejnego etapu konkursu. Widzą to zarówno fani, jak i bukmacherzy i dziennikarze, którzy nie dają wokaliście najmniejszych szans. On sam zapewnia jednak, że "rozmawiał ze społecznością europejską" i podobno wcale nie jest tak źle.
Czy faktycznie to on ma rację, a fani konkursu i eksperci się mylą? Tego dowiemy się już niebawem, ale próby przed występem w półfinale wcale nie poprawiły jego notowań. Jak podkreśla serwis Wirtualne Media, teraz Rafał zajmuje już ostatnie miejsce według bukmacherów i nic nie wskazuje na to, aby miało się to zmienić przed czwartkowym wieczorem.
Wspomniany portal postanowił zapytać także o zdanie kilku dziennikarzy muzycznych, którzy też są dalecy od zachwytu. Bartek Chaciński z "Polityki" podkreśla jednak, że od początku nie miał wielkich oczekiwań co do występu Brzozowskiego, więc zaskoczyć może go jedynie pozytywny wynik. Twierdzi też, że sam fakt, iż fani Eurowizji uważają "The Ride" za "guilty pleasure", jeszcze nic nie znaczy.
Ostatni wykonawcy, których wysyłaliśmy na Eurowizję i nasze pomysły na ten konkurs do tego stopnia mnie znużyły i przyzwyczaiły do tego, że nie mamy pomysłu na siebie, że nie liczę na wiele. Dla Brzozowskiego to dobra okoliczność, bo pewnie spora część Polaków nie spodziewa się wiele po naszej obecności na Eurowizji. Nie sądzę, by Brzozowski miał szanse na zwycięstwo, chociaż zawsze można się zdziwić, bo werdykty na Eurowizji bywają zaskakujące.
(...) Sposób, w jaki chcemy obsłużyć tę "guilty pleasure", na której w Eurowizji można zyskać, to też nie jest to. Trzeba to potrafić robić: z lekkością, dystansem i być może nawet większą dawką kontrolowanego kiczu. Zazwyczaj jesteśmy za sztywni i uważamy, że nie możemy pozwolić sobie na pewne rzeczy, bo reputacja kraju by ucierpiała. Media publiczne są na tym punkcie wrażliwe w specyficzny sposób. W Eurowizji, by na kimkolwiek zrobić wrażenie, trzeba być milę dalej w konwencji, być bardziej zdecydowanym, jeśli chodzi o kicz, humor czy eksponowanie otwarcia w dziedzinie na przykład seksualności. Eurowizja jest pewną ekspresją wolności na wielu poziomach - mówi Chaciński.
Dobrych wiadomości dla Rafała nie ma też Anna Nicz, dziennikarka Interii, która dopatrzyła się w jego wizerunku "fałszu".
Piosenka sama w sobie nie jest zła, choć aranż jest słaby i wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Oglądając klip, mam wrażenie, że wszystko jest wymuszone, piosenka dobrana jest pod trendy, a Rafał nie do końca dobrze czuje się w takim numerze i jest nienaturalny. Słyszę tu za dużo fałszu i ludzie chyba też to słyszą. Może i słuchają jej jako "guilty pleasure", ale nie wiem, czy zechcą głosować na "guilty pleasure" - stwierdza.
Trzymacie kciuki mimo wszystko?
Pudelek ma już własną grupę na Facebooku! Masz ciekawy donos? Dołącz do PUDELKOWEJ społeczności i podziel się nim!