W sobotni wieczór punktualnie o godzinie 21:00 rozpoczął się finał Eurowizji 2021. Do rywalizacji o wygraną w konkursie stanęli reprezentanci 26 krajów. Niestety na konkursowej scenie zabrakło Rafała Brzozowskiego, którego piosenka "The Ride" nie skradła serc głosujących.
Jeszcze przed rozpoczęciem finału Eurowizji było wiadomo, że walka o zwycięstwo będzie wyjątkowo zacięta. Wieczór rozpoczął się żywiołowym występem reprezentantki Cypru, Eleni - której wielu zarzucało nieco zbyt mocną inspirację twórczością Lady Gagi, wokalistkę oskarżono też o propagowanie... satanizmu. Tuż po niej na konkursowej scenie wystąpiły kolejno przedstawicielka Albanii Anxela Peristeri oraz kandydatka z Izraela Eden Alene.
Nastrojowy występ belgijskiej formacji Hooverphonic nieco ostudził eurowizyjną atmosferę, jednak nie na długo. Po chwili publiczność rozgrzała żywiołowa reprezentantka Rosji Manizha z feministycznym utworem "Russian Woman". Tuż po niej wystąpiła jedna z faworytek tegorocznego konkursu - Destiny. Przedstawicielka Malty wyraźnie dołożyła wszelkich starań, by zjednać sobie względy głosujących i na tyle dała ponieść się emocjom, że występ zakończyła donośnym krzykiem.
Po chwili przyszła kolej na portugalską grupę The Black Mamba i ich utwór "Love Is On My Side". Chwilę zadumy po spokojnym momentalnie przerwało ogniste trio Hurricane z Serbii i ich przepełnione energetycznymi pląsami wykonanie "Loco Loco". Następnie na scenie pojawił się pierwszy reprezentant kraju z tzw. Wielkiej Piątki - Brytyjczyk, James Newman. Tuż po nim eurowizyjna publiczność przywitała najmłodszą uczestniczkę konkursu, reprezentującą Grecję Stefanię oraz jej imponujący greenscreen.
Zobacz również: Eurowizja 2021. Gjon's Tears - kim jest reprezentant Szwajcarii, który podbił serca widzów?
Kolejny faworyt do zwycięstwa, Gjon's Tears i tym razem nie zawiódł miłośników konkursu emocjonalnym wykonaniem "Tout l'Univers". Reprezentant Szwajcarii i jego imponujący wokal z pewnością wprawili publiczność w nieco melancholijny nastrój - być może przybliżając się tym samym do zwycięstwa. Po chwili przyszedł czas na jedynych w tym roku uczestników, którzy nie mogli wystąpić w konkursie na żywo - w ekipie Dadiego Freyra i zespołu Gagnamagnid wykryto bowiem koronawirusa. Zamiast finałowego występu Islandii widzowie zobaczyli więc nagranie jednej z prób.
Przedstawiciel Hiszpanii Blas Canto na scenie wykonał nastrojową balladę, jego kompletnym przeciwieństwem była natomiast żywiołowa blondynka z Mołdawii, Natalia Gordienko - które z pasją prezentowała widzom nie tylko starannie wyćwiczoną choreografię, lecz również śnieżnobiały uśmiech. Niemiec Jendrik podczas finału wystąpił z maleńkim ukulele oraz w towarzystwie tancerki przebranej za gigantyczną dłoń. Fińska grupa Blind Channel rozgrzała publikę ciężkimi gitarowymi brzmieniami i donośnym wokalem. Na scenie pojawiła się także reprezentantka Bułgarii, Victoria. W międzyczasie odpowiadając na pytanie Olka Sikory, Marek Sierocki zdradził, że podczas komentowania konkursu niezbędne są mu m.in. długopis i kubek. Zaskoczeni?
Litewska grupa The Roop wykonała skoczny utwór o imprezowaniu w domowym zaciszu "Discoteque", a występ wzbogaciła żywiołową choreografią. Następnie na scenie pojawili się kolejni uczestnicy typowani na faworytów do zwycięstwa - reprezentująca Ukrainę grupa Go_A, która zachwyciła publiczność oryginalnym elektronicznym utworem z elementami folkowymi. Oklaski posypały się także po występie kolejnej ulubienicy bukmacherów, Barbary Parvi. Francuzka porównywana już do Edith Piaf i jej zmysłowe "Voila" z pewnością zahipnotyzowały publikę.
Zobacz również: Eurowizja 2021. Poznajcie Barbarę Pravi - reprezentantkę Francji o POLSKICH KORZENIACH i jedną z faworytek konkursu
Następnie eurowizyjną scenę rozgrzała startująca w barwach Azerbejdżanu Efendi i jej skoczne "Mata Hari", tuż po jej występie widzowie ujrzeli natomiast Norwega, Tixa i jego anielskie skrzydła. Gospodarzy tegorocznego konkursu dumnie reprezentował Jeangu Macrooy i jego chórzyści - których donośnie głosy na szczęście nie przyćmiły jednak głównego bohatera. Kolejni faworyci bukmacherów, włoska grupa Maneskin, również nie zawiedli publiczności - do której wokalista zwrócił się nawet w pewnym momencie donośnym: "Make some noise!". Finałowy wieczór zakończył natomiast nieco spokojniejszy występ 19-letniego reprezentanta Szwecji Tusse oraz żywiołowa "Adrenalina", uczestniczki San Marino, Senhit i towarzyszącego jej rapera, Flo Ridy. Po ostatnich występach zostały otwarte linie głosowania.
Jedną z atrakcji, jaką dla widzów przygotowali organizatorzy konkursu, miał być występ zwycięzcy jego poprzedniej edycji, Duncana Laurence'a. Ze względu na zakażenie koronawirusem wokalista nie pojawił się jednak osobiście w studiu.
Tuż przed północą w studiu w Rotterdamie rozpoczęto prezentację wyników głosowania. W ścisłej czołówce tabeli wyników uplasowali się reprezentanci Szwajcarii, Francji, Malty, Islandii i Włoch. Po głosowaniu widzów do rywalizacji wkroczyli natomiast również przedstawiciele Ukrainy, Litwy oraz Islandii.
Finalne starcie rozegrało się między włoskim zespołem Mansekin a reprezentującym Szwajcarię wokalistą Gjon's Tears.
Ostatecznie zwycięzcą 65. Konkursu Piosenki Eurowizji zostały Włochy i grupa Maneskin.
Zgadzacie się z werdyktem?
Zobacz również: Eurowizja 2021. Znamy ZWYCIĘZCĘ tegorocznej edycji konkursu!