Eurowizja 2022 być może i dobiegła już końca, jednak emocje po zaciętej walce o złoto nadal nie opadły. Sporo zamieszania jeszcze podczas trwania sobotniego finału spowodowało oświadczenie Europejskiej Unii Nadawców. Wynikało z niego, że w wyniku wykrycia pewnych nieprawidłowości w głosowaniu aż w sześciu krajach zablokowano możliwość przyznawania punktów. Podejrzewa się, że państwa te oddawały głosy w sposób stronniczy, próbując manipulować ostatecznym rankingiem. Machlojki wykryto po drugiej próbie generalnej drugiego półfinału, w którym to, przypomnijmy, udział brał także reprezentant Polski - Krystian Ochman.
Zgodnie z przyjętymi przez Europejską Unię Nadawców procedurami organizatorzy zastąpili podejrzane głosy jury z poszczególnych krajów wynikami opracowanymi na podstawie głosowań krajów zbliżonych geograficznie, z których wyciągnięto średnią. Taką metodę zastosowano zarówno przy drugim półfinale jak i przy finale.
Niestety nie ogłoszono już, które państwa próbowały majstrować przy wynikach. Pewnym tropem w tej sprawie może być fakt, że po emisji finału ujawniono, kto w chodził w skład jury niemal wszystkich krajów biorących udział w Eurowizji. Pominięto tylko sześć państw. Wśród nich znalazła się też Polska.
Oprócz Polaków w internetowej debacie o manipulację głosami podejrzewa się także Czarnogórę, San Marino, Rumunię, Gruzję oraz Azerbejdżan. Tam również nie podano, kto wchodził w skład panelu jurorskiego.
EBU (Europejska Unia Nadawców) bardzo poważnie traktuje wszelkie podejrzenia o próby manipulowania głosami podczas konkursu Eurowizji i ma prawo usunąć takie głosy zgodnie z oficjalnymi instrukcjami głosowania, niezależnie od tego, czy takie głosy mogą wpłynąć na wyniki i/lub wynik głosowania - podano krótko po północy na oficjalnej stronie Eurowizji eurovision.tv.
W chwili publikacji tego artykułu Telewizja Polska nie udzieliła jeszcze odpowiedzi na nasze zapytania o padające w przestrzeni internetowej podejrzenia, nie poinformowała też, kto wchodził w skład polskiego jury.