Takiego scenariusza chyba mało kto się spodziewał. Podczas wtorkowego półfinału Eurowizji wyłoniono dziesiątkę reprezentantów, którzy zawalczą w sobotę o wygraną w kultowym konkursie. Wśród nich nie znalazła się Luna. Pochodząca z Warszawy Aleksandra Wielgomas bez wątpienia liczyła na to, że udział w rywalizacji będzie dla niej furtką do błyskotliwej kariery i pomoże jej w ekspansji zagranicznego rynku muzycznego. "Fakt" wspomina o tym, jak 24-latka miała zareagować młoda wokalistka po tych smutnych dla niej wieściach.
O ile skompromitowana piosenkarka wolała nabrać wody w usta po sromotnej porażce, znacznie więcej do powiedzenia internauci i miłośnicy konkursu. Fani mają żal nawet nie tyle do Luny, co do telewizji publicznej. Za to, że wybór reprezentanta ostatecznie był w rękach profesjonalnego jury przeprowadzającego potajemne głosowanie, a nie widzów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Eurowizja 2024. Transmisja przerwana w trakcie występu Luny
Tymczasem media eurowizyjne donoszą, że podczas transmisji z pierwszego półfinału Eurowizji doszło do incydentu, który może być "poważnym złamaniem zasad konkursu". Okazuje się bowiem, że RTS, czyli publiczny nadawca z Serbii, przerwał nadawanie koncertu, kiedy na scenę wkroczyła Luna. Efekt był taki, że publiczności śledzącej wydarzenie na głównej serbskiej antenie nie było dane zobaczyć występu reprezentantki Polski w całości.
W tym czasie stacja relacjonowała przybycie przewodniczącego Chińskiej Republiki Ludowej, Xi Jinpinga, a transmisja została przeniesiona tymczasowo na na antenę RTS 2. Na możliwość złamania zasad konkursu zwraca uwagę Misja Eurowizja, jeden z głównych polskich kanałów poświęconych tematyce eurowizyjnej.
Jakkolwiek cała sytuacja może wydawać się zabawna, jest poważnym złamaniem zasad konkursu - czytamy. Obowiązkiem nadawcy jest emisja show, w którym trwa głosowanie z danego kraju. Nagłe przerwanie transmisji nie umożliwiało przeprowadzenia uczciwego głosowania.
Czy zaistniała sytuacja mogła mieć wpływ na to, jak potoczyło się głosowanie serbskich widzów na Polskę?
Nie wiemy czy ostatecznie serbski televoting posłużył do ustalenia wyników, czy też korzystano z zapasowego jury - donosi Misja Eurowizja. Jeśli jednak faktycznie skorzystano z televotingu bez wyemitowania w całości jednego z występów, w tym wypadku polskiego, sytuacja powinna spotkać się z wysoką karą finansową ze strony Europejskiej Unii Nadawców Publicznych.
Z kolei Dziennik Eurowizyjny ocenia, że "Serbia to kraj, który Polsce praktycznie w ogóle nie daje punktów i możliwe, że teraz też by tak było, natomiast decyzja RTS powinna spotkać się z surowymi konsekwencjami ze strony Europejskiej Unii Nadawców".