Z powodu pandemii koronawirusa tegoroczny finał Eurowizji Junior miał inny niż zazwyczaj przebieg. Uczestnicy konkursu nie pojawili się w Polsce, której po raz drugi z rzędu przypadła rola gospodarza show. Ich występy zostały nagrane wcześniej i odtworzone podczas finału. Występy w Warszawie nagrało jedynie kilku wykonawców - z Serbii, Malty, Ukrainy i Polski.
Niestety, w tym roku polscy fani Eurowizji Junior nie doczekali się powtórki z sukcesów lat ubiegłych. Ala Tracz, która zaśpiewała w finale piosenkę "I'll Be Standing", spotkała się co prawda z ciepłym odbiorem i pozytywnymi komentarzami, ostatecznie jednak zajęła dopiero 9. miejsce. Finał wygrała Francja, którą reprezentowała Valentina z piosenką "J'imagine".
Wkrótce po ogłoszeniu wyników w sieci zaczęły się hurtowo pojawiać komentarze widzów, którzy zarzucali Valentinie, że w czasie nagrania finałowego występu nie zaśpiewała na żywo. Zarówno na oficjalnym kanale Eurowizji Junior na You Tube, jak i na Instagramie konkursu fani nie kryli swego rozczarowania występem. Na Twitterze pojawiły się fragmenty nagrania, na których widać na przykład, jak podnoszona do góry dziewczynka odsuwa od siebie mikrofon na sporą odległość, nie przerywając w tym czasie śpiewania.
Z drugiej strony część fanów Eurowizji broniła Valentiny, wskazując, że reprezentantka Francji zgodnie z regulaminem konkursu posiłkowała się nagraniami chórków z taśmy, swoje partie śpiewała zaś sama.
Zwyciężczyni Eurowizji Junior postanowiła sama odpowiedzieć na pojawiające się zarzuty. Na swoim Twitterze napisała:
No cóż, muszę powiedzieć, że cieszę się, iż część was myśli, że to był playback. To oznacza, że udało mi się nie zdradzić głosem, jak jestem zestresowana.
Co ciekawe, wcześniej Valentina sama przyznała, że jej nagranie przygotowane do eliminacji konkursu nie było nagraniem "na żywo". W jednej z rozmów, które zostały udostępnione na Twitterze, wokalistka tłumaczyła, że nie rozumie, dlaczego zmieniono nagranie, które zostało pierwotnie przygotowane do wystawienia w eliminacjach.
Możesz mi ufać, wszystko nagraliśmy na żywo i nie wiem, dlaczego nie włączyli mojego głosu "live" do wersji do głosowania - pisała Valentina do osoby, która opublikowała później korespondencję.
Valentina miała też dodać, że zawsze śpiewa na żywo, czego dowodem jest dająca się wyczuć w głosie trema. Co ciekawe, tego samego argumentu Valentina użyła komentująca zarzuty, że jej występ w finale był playbackiem - napisała przecież, że cieszy się z takich podejrzeń, bo oznaczają, iż udało się jej zatuszować tremę...
Zawsze śpiewam na żywo i mogę ci powiedzieć, że będziesz słyszała stres w moim głosie - pisała Valentina w korespondencji udostępnionej przez jej znajomą na Twitterze po eliminacjach, a przed finałem.
Przekonała Was?