Historia Ewy Błaszczyk jest niezwykle poruszająca. W 1994 roku urodziła Mariannę i Aleksandrę. Dziewczynki to owoc małżeństwa z pisarzem Jackiem Janczarskim. Sześć lat później życie aktorki zmieniło się bezpowrotnie, gdy jedna z jej córek, Ola straciła przytomność wskutek zakrztuszenia się tabletką. Nastąpiło niedotlenienie mózgu i zapadła w śpiączkę, w której pozostaje do dziś.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Od tamtej pory Błaszczyk nie ustaje w wysiłkach, by wybudzić córkę. Założyła fundację "Akogo?" działającą na rzecz dzieci wymagających rehabilitacji po ciężkich urazach neurologicznych. Dzięki fundacji w 2012 roku powstała klinika "Budzik" przy Centrum Zdrowia Dziecka, będąca pierwszą w Polsce tego typu placówką.
Co jakiś czas Ewa informuje media o stanie zdrowia Oli.
Ostatnio aktorka udzieliła wywiadu magazynowi "Na żywo", w którym zdradziła, czy są jakieś postępy w leczeniu.
To skomplikowany proces, który wymaga pomocy sztabu ludzi. Co jakiś czas przechodzimy przez diagnozy porównawcze, dzięki czemu dowiadujemy się, czy mamy do czynienia z postępem, czy zanikiem. U Oli możemy mówić o drobnych postępach, lecz musimy pamiętać, że mijają właśnie dwadzieścia trzy lata od zdarzenia. Czas sprawia, że przebudzenie po takim czasie od strony medycznej, rozpatrywane jest raczej w kategorii cudu - przyznaje 67-latka.
Błaszczyk nie wyklucza jednak, że nowe metody leczenia mogą okazać się przełomowe.
Ola trwa i czeka, a ja wciąż obserwuję, co dzieje się na świecie. Do niektórych rozwiązań podchodzę sceptycznie, ale staram się być na bieżąco ze wszystkimi możliwościami, jakie się pojawiają. Dla naszego zespołu genetyka i komórka macierzysta są światełkiem w tunelu - mówi aktorka.