Choć Ewa Chodakowska zyskała w ostatnim czasie rozgłos, to chyba nie taki, o jakim marzyła. Przypomnijmy bowiem, że Pudelek ujawnił, jak uchodząca za "dziewczynę z sąsiedztwa" trenerka manipulowała swoimi fankami, a czasem nawet "wyznawczyniami", które promowały jej produkty "za uśmiech i serduszko na Instagramie".
Kiedy "Chodagang" się zbuntował, Chodakowska zareagowała w ekspresowym tempie, usuwając nieprzychylne komentarze, a następnie blokując autorów tych wpisów. Wydaje się jednak, że bunt fanek niczego nie nauczył Ewy.
Teraz wyszło bowiem na jaw, że podobne praktyki Ewa stosuje też, chcąc wynagrodzić firmy za świadczone usługi. Do takiej sytuacji doszło, kiedy to Chodakowska szukała fotografa na 18. urodziny swojej siostrzenicy. Fotograf, do którego mailowo zgłosiła się jedna z pracownic trenerki, opublikował w sieci screen zaadresowanej do niego wiadomości. Jasno wynikało z niej, iż Ewa za usługi fotograficzne chciałaby "zapłacić" oznaczeniem w social mediach.
W przesłanym do redakcji Pudelka oświadczeniu menadżerka Ewy Chodakowskiej tłumaczyła, że współpraca barterowa, jaką zaoferowała Ewa, "nie jest ofertą pracy za darmo".
Współpraca barterowa nie jest ofertą współpracy "za darmo", a ofertą wymiany wzajemnych świadczeń. Jeśli ktoś nie jest nią zainteresowany, dziękuje za nią lub składa kontrofertę. Zdarza się, że takie propozycje wychodzą od samych fotografów. Regularnie propozycje współpracy barterowej składane są także Ewie Chodakowskiej przez firmy. Jest to przyjęte na rynku. Współprace barterowe nie stanowią więcej niż 3 procent działań Ewy Chodakowskiej.
Głos w sprawie zabrało też Stowarzyszenie Fotoreporterów, które w rozmowie z portalem Wirtualnemedia nie kryło oburzenia, tłumacząc, że "zdjęcie za podpis fotografa to powszechna plaga".
Takie oferty składają nie tylko celebryci, ale też politycy. Ludzie uwierzyli, że podpisem płacą za zdjęcie, a przecież podpisanie autora to obowiązek przy publikacji zdjęcia, nie łaska. Szczególnie jednak celebryci internetowi zrobili z barteru formę płatności, chory system, który nie jest opłacalny dla fotografów, dlatego takie reakcje jako Fototanio są coraz częstsze, bo profesjonalistów to irytuje - mówi portalowi Wirtualnemedia Ludmiła Mitręga, fotograf i prezes Stowarzyszenia Fotoreporterów.
To jednak nie wszystko. Co istotne, pod postem udostępnionym przez Stowarzyszenie Fotoreporterów pojawiły się też komentarze innych fotografów, do których odezwał się w tej kwestii zespół Chodakowskiej. Natomiast publicysta Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich Zbigniew Brzeziński w rozmowie z portalem Wirtualnemedia zauważa, że oferta Chodakowskiej została "przygotowana bez refleksji i przedstawiona bez klasy".
Zwrócenie się do firmy, która reklamuje się hasłem: „prawdopodobnie najtańsze usługi fotograficzne na rynku”, żeby wykonała zlecenie za darmo w zamian za wzmiankę na Instagramie, wygląda po prostu źle. Dobrze, że firma reprezentująca panią Ewę Chodakowską i jej rodzinę, nie dodała, iż fotograf będzie się mógł wyżywić resztkami z biesiadnego stołu.
W obronie Chodakowskiej stanął Paweł Strykowski, prezes WhitePressa, tłumacząc, że jego zdaniem, nie ma tutaj mowy o nieuczciwej ofercie.
Z jednej strony mogę zrozumieć, że wiele osób odbiera propozycję współpracy barterowej jako żenującą czy nieuczciwą, bo "tak bogatą celebrytkę powinno być stać na solidne wynagrodzenie". Popatrzyłbym jednak na tą propozycję z innego punktu widzenia. Biznesowo, bo tu chodzi o biznes. Zleceniodawca bardzo jasno określił warunki. To oznacza, że nie mamy prawa mówić, że propozycja jest nieuczciwa - tłumaczy w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.
A Wy chcielibyście współpracować z Ewą za serduszko na Insta?