Mając męża Greka i rozkręcając w Grecji biznes hotelarski, Ewa Chodakowska miała więcej niż jedną okazję, aby liznąć urzędowego języka ojczyzny tzatzików. Znajomość greki zapewnia teraz trenerce pewną przewagę. Niewielu mieszkańców wybrzeży Morza Śródziemnego spodziewa się, że tajemnicza przybyszka z Polski mogłaby opanować ich mowę.
Tymczasem to właśnie płynne władanie greckim językiem pozwoliło Ewie zareagować na akt dyskryminacji, którego doświadczyła w środowy poranek na lotnisku w Atenach. Chodakowska nagrała InstaStory, aby opowiedzieć o przykrości, jaka ją spotkała ze strony pracowników pewnej linii lotniczej.
Jestem na lotnisku w Atenach. Podchodzę do odprawy. Kładę bagaż na wagę. Młoda dziewczyna mówi mi: "Ma pani nadbagaż. Proszę wyjąć 1 kilogram". Odpowiadam: "1 kilogram?". Patrzy na mnie i mówi: "Tak. 1 kilogram. To by było bardzo pomocne". "Ok" - odpowiadam. Mężczyzna siedzący przy check-inie obok zwraca się do dziewczyny po grecku: "No weź… Dlaczego jej nie puściłaś z 1 kilogramem nadbagażu"? Dziewczyna po grecku odpowiada: "Bo ona mi się nie podoba"! Cóż, na szczęście znam też grecki.
Prostuję się i mówię: "Zrozumiałam to, co powiedziałaś. Nie podobam ci się? To jest twój argument? W dzisiejszych czasach, gdzie kobiety walczą o swoje prawa, poniżasz mnie w ten sposób? Wstydź się".
Chodakowska zaznaczyła, że opowiedziała o swojej "przygodzie", aby pokazać kobietom, jak łatwo obracają się przeciwko sobie samym. Nie zależy jej bowiem na współczuciu internautów, tylko wywołaniu właściwej refleksji w odbiorcach.
Nie szukam pocieszenia. Staram się jedynie naświetlić problem, z jakim przyszło się mierzyć kobietom w XXI wieku. Walcząc o swoje prawa, nie wygramy, jeśli wciąż będziemy [walczyć] między sobą. I to w jakże prymitywny, uwłaczający nam samym sposób.
Przypomnijmy: Świąteczne menu w cateringu Ewy Chodakowskiej: bigos za 56 zł, pieczony łosoś za 160 zł, "fit sałatka jarzynowa"...
Spodziewalibyście się, że takie sytuacje nadal mogą mieć miejsce?