Ewa Chodakowska przez lata zyskała status naczelnej trenerki wszystkich Polek. Jej droga na szczyt wcale nie była prosta, a w ostatnim czasie wyrosło jej wiele konkurentek, które również chcą edukować rodaczki pod względem tężyzny fizycznej i racjonalnego żywienia. W rozmowie z Michałem Dziedzicem Ewa przyznała na przykład, że nie ma bliskich relacji z Anną Lewandowską, którą "poznała i na tym etapie zakończyła ich znajomość".
To nie jest tak, że to jest konflikt interesów czy jakiś inny. Czasem coś klika, a czasem nie. Tutaj nie ma konfliktu. (...) To jest czasem kwestia energii, systemu wartości. Nie zawsze jest tak, że ktoś, kto ma tę samą pasję, kliknie ci pod każdym innym względem - zdradziła.
Ewa Chodakowska wraca myślami do konfliktu z Mariolą Bojarską-Ferenc
W wywiadzie dla Pudelka Ewa Chodakowska otworzyła się też na temat konkurencji w branży. Jak sama przyznała, "była pierwsza" w swojej kategorii, z czego oczywiście jest dumna, bo był to efekt ciężkiej pracy. Pod nagraniem na instagramowym profilu Michała Dziedzica do dyskusji włączył się jeden z internautów, który wspomniał o innej osobie, która często była stawiana z Ewą w jednym szeregu. Mowa o Marioli Bojarskiej-Ferenc, która swego czasu szczyciła się popularyzacją aerobiku i fitnessu w Polsce.
Pierwsza w Polsce była Mariola Bojarska-Ferenc 35 lat temu - napisał.
Ewa postanowiła odpowiedzieć na tę uwagę i zapewnia, że gdy przed laty zaczynała budowanie swojego fitnessowego imperium, w Polsce "zastała niszę". Wspomina też o tym, jak wiele czasu minęło między aktywnościami jej i Marioli.
Ekhm... Ale to nie za mojej kadencji... Sorry NOT sorry... Wtedy to ja oglądałam "Ulicę Sezamkową". Wyżej wymienioną panią znam jedynie z ataków na moją osobę... Jak wróciłam do Polski, to zastałam niszę - odpowiedziała.
Internauta zasugerował, że panie powinny się spotkać i porozmawiać, aby wyjaśnić sobie wszelkie nieporozumienia. Ewa jednak nie ma takich planów i choć zapewnia, że wybaczyła Marioli dawne ataki na nią, to nie ma ochoty nawiązywać z nią bliższej relacji.
Zostałam nazwana hochsztaplerką, oszustką, byłam szkalowana i oczerniana w każdym wywiadzie. Spotkać? Wybaczyłam dawno, ale zapomnieć, nigdy nie zapomnę. I poznać bliżej nie chcę. Mam do tego prawo. Szanuję siebie i swoją przestrzeń - wyjaśnia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mariola Bojarska-Ferenc vs Ewa Chodakowska. O co poszło?
Warto więc wrócić do korzeni i przypomnieć sobie, z czego wynika ciężka atmosfera między Ewą i Mariolą. Niektórzy mogą nie pamiętać, że Bojarska-Ferenc przed laty chętnie i często atakowała młodszą koleżankę w wywiadach. Używała przy tym wyjątkowo gorzkich słów, a szpilę Chodakowskiej wbiła przy kilku okazjach. Raz zarzuciła jej nawet, że "znęca się" nad ćwiczącymi.
Mam nadzieję, że kiedyś ktoś odpowie za propagowanie tych bzdur. Jeśli w trakcie ćwiczeń ktoś wymiotuje, to oznacza, że trener nie jest profesjonalistą, tylko hochsztaplerem! - mówiła Mariola w wywiadzie dla portalu NaTemat i nazywała Ewę "trenerem-killerem".
Innym razem sugerowała, że Chodakowska nie ma wykształcenia i nie jest dla niej profesjonalistą w swoim fachu.
Nie chciałabym się na jej temat wypowiadać. Chciałabym się wypowiadać na temat profesjonalistów, ale jeśli ktoś chce być uważany za profesjonalistę, to musi być odpowiedzialny w każdym calu. I tyle. A to, czy mam do powiedzenia, to zobaczymy. Ja widziałam jej dyplom na internecie, jestem przerażona. Był to dyplom niepodpisany. Widziałam też ćwiczenia, które zatkały krótko mnie - twierdziła w rozmowie z serwisem PrzeAmbitni.
Chodakowska długo milczała na temat zaczepek koleżanki, ale w 2017 roku postanowiła skomentować sprawę na Instagramie.
Nie mam na celu nikogo ośmieszać, nie wdaję się w dyskusję, nie interesują mnie plotki, ale po paru ładnych latach milczenia zabieram głos. Pytanie: "Ewa dlaczego pani Ferenc tak cię atakuje, że nie masz dyplomu, że złe ćwiczenia itd.? Odmówiłaś jej kiedyś wspólnego biznesu? Jejku, co jest?". Zastanawiam się, dlaczego tego pytania nikt nie zadał Pani Marioli. Pięć lat temu zostałam zaproszona do TVP2 - dzień, w którym Pani Mariola była na urlopie. Zwolniło się kilka minut antenowych - wparowałam w dobrym humorze. (...) Po zejściu z anteny zaproponowano mi "stały kącik", przez co pani Mariola straciła na czasie antenowym. W obliczu sytuacji pani Mariola za cel postawiła sobie wyeliminowanie mnie z TVP2. Po drodze miały miejsce incydenty, których nie będę przytaczać. Ze względu na szacunek do osób starszych ode mnie, przemilczę te sensacje. Po pół roku usłyszałam, że z "wiadomych przyczyn" muszą mnie zdjąć z anteny - pisała.