Jak na standardy obowiązujące obecnie w show biznesie, Ewa Farna jest swego rodzaju fenomenem. Piosenkarka jest jedną z nielicznych gwiazd w Polsce, która potrafi utrzymać się na topie bez nadmiernego sprzedawania swojej prywatności. Piosenkarka od zawsze raczej niechętnie dzieli się życiem prywatnym z mediami i skupia się na muzyce. Ślub utrzymała w tajemnicy do samego końca, publikując jedynie jedno zdjęcie na Instagramie. Również w trakcie ciąży nie zalewała fanów okołoparentingowym kontentem.
Gdy mały Artur przyszedł na świat, wszystko wskazywało na to, że gwiazda zrobi sobie przerwę od zawodowych obowiązków i przez jakiś czas skupi się wyłącznie na roli matki. Wokalistka długo nie wytrzymała na urlopie macierzyńskim i szybko ruszyła w trasę, od tamtej pory z powodzeniem łącząc wychowanie synka z występami na scenie. W obliczu pandemii gwiazda musiała zrobić sobie przymusowy "urlop", wolny czas poświęcając na nagranie dwóch (!) płyt — jednej w języku polskim, drugiej po czesku. We wtorek artystka wrzuciła na swój instagramowy profil ujęcie z koncertu, który udało jej się zagrać w bezpiecznych warunkach w ramach wydarzenia Festival Svobody, prezentując przy tym swoją nową, szczuplejszą sylwetkę.
Przez 14 lat kariery Farna wielokrotnie udowodniła, że ma do siebie dystans. Po lawinie komplementów, które Ewa dostała pod zdjęciem z koncertu, 27-latka postanowiła udostępnić na InstaStories zabawny filmik, ukazujący jej "prawdziwe ja". Na nagraniu piosenkarka prezentuje swoje pozbawione makijażu lico, za to pokryte brunatną maseczką.
Tak, to miał być bumerang, a jest wideo na którym dziwnie się patrzę - napisała Ewa po czesku.
Lubicie ją za dystans?