Ewa Kasprzyk ma na koncie wiele wybitnych ról filmowych i teatralnych. Ostatnio zagrała jednak w kontynuacji filmu "365 dni", który z wielkim kinem nie ma w zasadzie nic wspólnego. Aktorka wcieliła się w nim w postać Klary, matki głównej bohaterki, Laury, granej przez Annę Marię Sieklucką. Aktorka zastąpiła w tej roli inną wielką damę polskiego kina, Grażynę Szapołowską.
Kasprzyk w czwartkowy poranek była gościem programu "Onet rano", gdzie została zapytana przez Beatę Tadlę m.in. o to, czy czytała już miażdżące recenzje filmu po jego premierze na Netfliksie.
65-latka wyjaśniła, że nie ma potrzeby czytania recenzji, ponieważ doskonale wie, w czym zagrała i zdążyła już obejrzeć film.
Po co czytać recenzje, jak ja to zobaczyłam. Ale na szybkim, czyli na przewijaniu - uściśliła. Tylko tak da się to oglądać, ponieważ tam nie ma treści - dodała z rozbrajającą szczerością.
Kasprzyk wyznała, że przyjęła propozycję udziału w produkcji, bo po pandemii była spragniona nowych wyznań i znajomi przekonali ją, tłumacząc, że pierwsza część film cieszy się ogromną popularnością wśród widzów Netfliksa.
Czasem chęć dotknięcia czegoś, co jest tak złe, inne, kontrowersyjne, jest silniejsza od tego, że powiedzą, że zagrałaś w gniocie - wyjaśniła. No a w ilu "gniotach" grają aktorzy? Tutaj jest krótka piłka, ponieważ wiesz, w czym grasz. Czasem zdarza się, że dostajesz film artystyczny i okazuje się, że to będzie wielka produkcja i też możesz zebrać złe opinie - stwierdziła.
Kasprzyk zdradziła, że ostatecznie i tak jej główne sceny, w których miała coś do zagrania, zostały wycięte.
Ja tam nie grałam w scenach łóżkowych, w polskiej mentalności jest to nie do pomyślenia. Ale główni bohaterowie zajmują się tym, czym się zajmują. Już pierwszy kadr zaczyna się od tego, że Massimo pos*wa Laurę - streściła.
Na zakończenie aktorka wyznała, że nie żałuje jednak przyjemnych chwil spędzonych na planie filmu na Sardynii.
Ja się trochę tym wszystkim bawię, czego nie ukrywam. Mnie wolno, bo jestem artystką. Możesz mnie skrytykować, ale mnie to nie dotyka - wyjaśniła Tadli.
Fajne podejście?