Choć Krzysztof Krawczyk zmarł ponad miesiąc temu, na jaw wychodzą kolejne niewygodne szczegóły dotyczące jego najbliższych relacji.
Głośno jest głównie o zapomnianym do niedawna synu gwiazdora, Krzysztofie Igorze. Chorujący na epilepsję mężczyzna żyje w skandalicznych warunkach, a na domiar złego wszystko wskazuje na to, że został całkowicie pominięty w testamencie ojca.
Ze składającego się z dwóch części wyemitowanego ostatnio materiału "Uwagi!" o synu Krawczyka dowiadujemy się, że 47-latek, który początkowo domagał się od piosenkarza alimentów, zamierza przy pomocy prawników dochodzić swoich praw względem majątku wokalisty.
Stojący za głośnym reportażem dziennikarz, Tomasz Patora, był gościem sobotniego odcinka "Dzień dobry TVN". Mężczyzna opowiedział co nieco o kulisach nagrywanego na początku roku materiału.
W drugim dniu emisji dowiedzieliśmy się, jak wygląda testament Krzysztofa Krawczyka. Okazało się, że Krzysztof Krawczyk Junior nie dostanie nic, wszystko zapisane jest żonie: pieniądze i prawa autorskie - wyjaśnia dziennikarz.
Jak udało się ustalić dziennikarzowi, testament artysty został zmieniony stosunkowo niedawno, bo we wrześniu minionego roku.
Wcześniej połowa majątku miała trafić do syna. To, co jest najbardziej szokujące w tej historii, to zderzenie takiej słodkiej bajki, której słuchaliśmy przez tyle lat, jak to piosenkarz wydobył się z życiowych kolein i w duchu pobożności kontynuuje życie i tworzy kolejne piosenki. Tylko że ta historia nie uwzględniała dramatu syna i nie wytrzymała konfrontacji z rzeczywistością - mówił Patora.
Choć w udzielonym po emisji reportażu wywiadzie Andrzej Kosmala stanął w obronie żony Krawczyka, twierdząc, że Junior jest "zmanipulowany przez złych ludzi", a Ewa Krawczyk chce dla pasierba jak najlepiej, Patora przedstawia nową wersję. Okazuje się, że kilka dni przed emisją reportażu wdowa po Krawczyku miała skontaktować się z Krzysztofem Igorem i "zaproponowała" mu, by... zrezygnował z pomocy prawnej w zamian za "coś ze spadku". Junior nagrał rozmowę z macochą, przekazując ją dziennikarzowi "Uwagi!".
Z nagrania wynika, że Ewa Krawczyk nakazuje mu zrezygnować z adwokata i wszelkich pełnomocników. Powiedziała mu nawet, że jak nie wie, jak zrezygnować z takich prawnych usług, to ona mu może to napisać. Gdyby syn Krawczyka jej posłuchał, miał w zamian "dostać coś" ze spadku. Czyli prosty przekaz: Zrezygnuj z dochodzenia swoich praw przed sądem, ciągania się po rozprawach, a ja coś tam ci dam w zamian. Padł nawet pomysł, że może mu wynająć mieszkanie - zdradził Patora.
Reporter nie ukrywa, że zarejestrowana rozmowa nie należy do najbardziej taktownych, a Ewa zastosowała na pasierbie wszelkie techniki manipulacji.
To było ultimatum. Przyszła do niego do domu i to było straszne. Dysponuję zapisem tej rozmowy i tam są wszystkie techniki manipulacji. Jest płacz, straszenie sądami i tym, że nic nie dostanie z majątku i obietnica czegoś za milczenie. To może nie byłoby bardzo oburzające, te techniki negocjacyjne, ale to jest człowiek niepełnosprawny i to jest mało zabawne. Puentą tej rozmowy było wypowiedziane przez nią zdanie: "Albo będziesz się pie*dolił z panią mecenas, albo się ze mną dogadasz" - relacjonuje dziennikarz.
Jak myślicie, co jeszcze wyjdzie na jaw w tej i tak już bolesnej sprawie?