Styczniowa awaria Facebooka obnażyła niewygodną dla większości celebrytów prawdę o tym, że nie prowadzą sami swoich profili. Szczególnie ucierpiały na tym wizerunkowo Anna Lewandowska i Ewa Chodakowska. Ze screenów, które krążą po sieci, wynika, że ta pierwsza korzysta z usług niejakiej "pani Kasi", a konto tej drugiej ma aż 12 administratorów.
Po wybuchu afery "trenerka wszystkich Polek" nagrała emocjonalny filmik, w którym tłumaczyła się, że te osoby to "rodzina i reklamodawcy".
Przypomnijmy: Rozhisteryzowana Ewa Chodakowska TŁUMACZY SIĘ z 12 osób zarządzających jej Facebookiem: "To tylko rodzina i reklamodawcy"
Przy okazji Ewa zaatakowała "bezpośrednią konkurencję”, zarzucając jej zawiść, brak autentyczności i pomysłu na siebie. Nietrudno zgadnąć, kogo mogła mieć na myśli...
Fanki Chodakowskiej natychmiast rozpoczęły w sieci akcję pod hasłem #muremzachoda, pisząc, że pamiętają, jak ich "fitness guru" chodziła z rękami obolałymi od pisania na telefonie. Tymczasem Chodakowska wysunęła kolejne oskarżenia, twierdząc, że padła ofiarą ataku hakerskiego.
Nie ma jednego screena, który pokazuje, że pani Kasia, Asia, Basia siedzi i za mnie pisze. (…) Każdy post piszę sama! - grzmiała.
W obronę trenerkę postanowiła wziąć Ewa Minge. Na Instagramie opublikowała obszerny wpis, w którym stwierdziła, że wierzy Chodakowskiej.
Zakładam, że jednak w większości Ewa prowadzi swoje konto osobiście. Wnioskuję to po sposobie konwersacji z czytelnikami oraz zaangażowaniu w cudze, w tym i moje posty (...) - pisze projektantka.
Minge dodaje, że jej zdaniem to nic złego, że niektóre gwiazdy korzystają z pomocy przy prowadzeniu kont, ale wystarczyłoby, gdyby nie udawały, że jest inaczej. Wystosowała też apel do hakerów.
Współczuję Ewie, że musi ciągle odpierać zarzuty i wyjaśniać, kto zbudował jej sukces. (...) Upraszam nie włamywać się już na cudze konta, w tym Ewy, i cieszyć sukcesem innych. Nie wierzę w podłe działania domniemanej konkurencji, bo to byłoby niedorzeczne, ale wiem, co potrafi jeden nudzący się "fan" ze zdolnościami hakerskimi - pisze projektantka.
Przy okazji Minge zapewniła, że ona sama pisze swoje posty, bo "trudno byłoby znaleźć kogoś z równie ciętym językiem".
Wpis w obronie Chodakowskiej bardzo szybko zniknął jednak z profilu Minge. W kolejnym poście gwiazda tłumaczy dlaczego.
Musiałam skasować ostatni post. Ilość hejtu, jaka wylała się na osobę ze zdjęcia, którą próbowałam obronić, zmusiłaby mnie do zlizywania z profilu mojego obelg pod jej adresem i odpierania ataku do rana - wyjaśniła.
Niektórzy internauci poczuli się zdezorientowani: "Nic nie rozumiem z tego, czy Choda w końcu ma pomoc w prowadzeniu konta, czy nie?" - pytają.
A Wy jak sądzicie?