Ewa Minge bez wątpienia zrobiła błyskotliwą karierę w świecie mody, jednak w ostatnich miesiącach dużo chętniej sprawdza się w roli komentatorki bieżących wydarzeń w rodzimych mediach. Do tego, co dzieje się w świecie show biznesu, najczęściej odnosi się na instagramowym profilu, gdzie zdarza jej się też pokazywać urywki ze swojej codzienności.
Choć dziś Ewa Minge zapewnia, że czuje się coraz lepiej we własnym ciele i "nie musi już używać makijażu jako kamuflażu", to przez lata zmagała się z niezwykle przykrymi komentarzami na temat własnego wyglądu. Podkreślała przy tym, że jej aparycja nie jest efektem operacji plastycznych, jak niektórzy sugerowali, lecz wrodzonej wady wątroby.
Ewa Minge pokazała, co choroba zrobiła z jej twarzą
Pewność siebie nie oznacza jednak akceptacji wyłącznie wtedy, gdy jesteśmy dumni z własnego wyglądu, lecz także wówczas, gdy nie prezentujemy się rodem z czerwonego dywanu. Na profilu Ewy na Instagramie właśnie pojawił się nowy w post, w którym poruszyła temat zmagań z chorobą. Chodzi o alergię, która wpływa nie tylko na jej wygląd, lecz także samopoczucie.
Nie samym pięknem człowiek żyje... Mieszanka alergii i konsekwencji jej leczenia... Wątroba nie przerabia leków. I gdybym musiała wyjść na jakiś event... Nałożyć makijaż, zakamuflować i mamy monstrum gotowe. A przecież bywamy różni, różnie się czujemy, mamy lepsze i gorsze dni, a zobowiązania niestety nie wszystkie są możliwe do przełożenia. Po takim wstępnym stanie potężnego swędzenia, pieczenia, pęka mi skóra wokół oczu, schodzi płatami i nieziemsko boli... - opisuje.
Dodatkowo projektantka opatrzyła wpis zdjęciem twarzy i słusznie zauważa, że piękno bywa ulotne.
Bywa pięknie i bywa potwornie, ale nie jest to powód ani do wstydu, ani do hejtu. Człowiek jest ułomny, a piękno umowne. Ostatnio koleżanka alergia atakuje mnie częściej, jak szczęście, dobrze, że mam okres pracy w domu... A w okularach słonecznych inna kobieta - podsumowuje.
Ewa Minge wprost o problemach ze zdrowiem
Przypomnijmy, że w 2019 roku projektantka otwierała się już na temat wrodzonej wady wątroby, o której wspomniała między wersami w nowym poście. Wówczas w rozmowie z "Faktem" broniła się przed posądzaniem jej o operacje plastyczne.
Zmiany na mojej twarzy nie są wynikiem operacji plastycznych, tylko wrodzonego niedorozwoju wątroby. Żyję z tym od urodzenia i zdiagnozowano u mnie białaczkę. Mój obecny wygląd to również konsekwencja ówczesnego leczenia onkologicznego. Lekarstwa mogę przyjmować tylko dożylnie. Nie piję alkoholu. Wciąż też chora wątroba daje o sobie znać. Pojawia się wówczas opuchlizna na twarzy, bo w niektórych miejscach zbiera się limfa. Wyglądam wówczas strasznie, ale staram się normalnie funkcjonować - wspominała przed laty.