Ewa Minge przygodę z szeroko rozumianym show-biznesem rozpoczęła od branży modowej, w której odnosiła sukcesy na całym świecie. Z czasem spróbowała swoich sił jako pisarka i komentatorka życia publicznego swoich "znajomych" z branży oraz wydarzeń, które budzą powszechne oburzenie. Tak było, kiedy Jerzy Bralczyk powiedział, że dla niego zwierzęta "zdychają", a nie "umierają".
Przed laty poruszyła także temat swojego wyglądu i chorób, z którymi przyszło jej się zmagać. Broniąc się przy okazji przed zarzutami dotyczącymi poprawiania urody, wytłumaczyła, skąd wzięły się zmiany na jej twarzy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zmiany na mojej twarzy nie są wynikiem operacji plastycznych, tylko wrodzonego niedorozwoju wątroby. Żyję z tym od urodzenia i zdiagnozowano u mnie białaczkę. Mój obecny wygląd to również konsekwencja ówczesnego leczenia onkologicznego. Lekarstwa mogę przyjmować tylko dożylnie. Nie piję alkoholu. Wciąż też chora wątroba daje o sobie znać. Pojawia się wówczas opuchlizna na twarzy, bo w niektórych miejscach zbiera się limfa. Wyglądam wówczas strasznie, ale staram się normalnie funkcjonować - mówiła "Faktowi".
Ewa Minge pochyla się nad swoją urodą. Mocne słowa
W rozmowie z "Super Expressem" Ewa Minge przyznała, że wiele razy słyszała od obcych ludzi, że wygląda tragicznie i przypomina potwora.
Już wszyscy wiedzą, że wyglądam tragicznie i fatalnie, że jestem potworem, monstrum itd. Ja się do tego przyzwyczaiłam. Media zdecydowanie są w odwrocie. Nawet od tych plotkarskich, krwiożerczych nie otrzymuję niesympatycznej informacji. Tysiąc razy mówiłam, że ciężko chorowałam, miałam bardzo poważne problemy - zaczęła swoją wypowiedź.
Mówiłam też, że Dominik Boligłowa, fantastyczny chirurg, rok temu wykonał lifting mojej twarzy, który był wynikiem wieloletniego leczenia mnie przed doskonałą dermatolog Anię Płatkowską, której jestem bardzo wdzięczna, że doprowadziła mój organizm do zdrowia, odkryła problemy, z którymi mój organizm borykał się przy ciężkim leczeniu. Ona spowodowała, że pozbyłam się opuchlizny, poważnych problemów z wątrobą, problemów, z tym że mój organizm nie produkował białka. A później, kiedy to już tak zeszło i zwisło, to stwierdziłyśmy, że nie będziemy tutaj pakowały żadnych nici, robiły konstrukcji, bo zbędnej skóry było rzeczywiście sporo - w konsekwencji wielu lat naciągnięcia przez limfę. Ania powiedziała, że oddaje mnie teraz w ręce Dominika. Doskonały chirurg naprawił mój wygląd. Wszystko jest dla ludzi. Problem gwiazd jest taki, że się zmieniają, a o swoich poprawkach nie mówią - dodała.
Co ciekawe, projektantka zamierza "udoskonalić" jeszcze kilka rzeczy. Jak sama mówi - trzeba korzystać z dobrodziejstw, jakie oferuje współczesna medycyna.
Dziś będę robiła mezoterapię - ostrzykiwanie skóry głowy. Noszę systemy, noszę doczepy, przeróżne rzeczy, swoje włosy. Żyjemy w świecie, który daje nam mnóstwo możliwości, żeby się bawić swoim wizerunkiem. Oczywiście, bawiąc się nim, musimy być przyzwyczajeni, że będziemy przez pryzmat tego wizerunku oceniani - przyznała.
Doceniacie szczerość?